Dzisiaj nie chcę Was już zanudzać tym, jak strasznie mi przykro, że jestem tak leniwa. Po prostu przyjmuję na klatę winę. Tak, wstydzę się tego.
Niemniej zapraszam na rozdział, bo chociaż w tym jestem dobra (albo tak mi się wydaje).
***
Później
spotykał już młodszych agentów, których znikąd nie kojarzył, bo pewnie niedawno
ukończyli szkolenie. Trafił na Brytyjkę, czarnoskórego mężczyznę, który wydawał
się całkiem w porządku, oraz może dwudziestoletnią dziewczynę. Widząc go w
progu z szeroką torbą przewieszoną przez ramię, szybko podniosła się ze swojego
miejsca na kanapie i potarła dłonie, żeby coś z nimi zrobić, zanim Clint do
niej podszedł i przywitał się uściskiem dłoni.
- Hej – rzucił trochę sztywno,
bardziej interesując się wnętrzem samolotu. Dałby głowę, że gdyby nie te
charakterystyczne okrągłe okna i skrzydła widoczne za szybami, pomyślałby, że
stoi w wysokiej klasy mieszkaniu w nowojorskim drapaczu chmur.
Brunetka patrzyła na niego z
łagodnymi, ciepłymi iskrami w lekko skośnych, brązowych oczach.
- To niesamowite, że mogę poznać
tak doświadczonego agenta, panie Barton – odezwała się.
Uciszył ją jednym, szybkim
ruchem dłoni. Zmrużył oczy. Czy
to nie było trochę podejrzane, że zupełnie nieznana mu dziewczyna go znała?
Jasne, może i był już w SHIELD legendą, ale nie podejrzewał, by każdy świeży
rekrut od razu go rozpoznawał.
- Cieszę się. – Próbował być
chłodny i profesjonalny.
- Jestem Skye.
Przywitał się z nią skinieniem
głowy, poświęcając jej kilka sekund obserwacji. Wyglądała przeciętnie, była od
niego może o cal niższa, ale z tej odległości wydawali się równi. Nie miała na
sobie kombinezonu, jak May – właściwie nie zauważył, by którekolwiek z agentów
Coulsona, poza Melindą nosiło na sobie coś, choć podobnego w kroju.
Jedna Brytyjka, którą spotkał
była raczej elegancko ubrana, natomiast czarnoskóry mężczyzna i Skye woleli
niedbały styl. Clint ucieszył się, że nie będzie za bardzo odstawał.
Melinda od razu pokazała mu jego
nowy pokój. Clint był pewien, że gdyby wcześniej nie pracował na helicarrierze,
przestronność i wystrój samolotu by go zachwyciły, ale jednego ze starszych
agentów naprawdę trudno było czymś zaskoczyć. Poza tym spieszyło mu się, żeby dostarczyć
dowody do laboratorium jedynej biochemiczki
na pokładzie.
Coulson i May zaprowadzili go we
właściwe miejsce, gdzie krzątała się Brytyjka. Miała na sobie dopasowane
spodnie i aksamitną, granatową bluzkę z dekoltem w serek. Na ich widok stanęła
niezobowiązująco obok blatu, składając ręce przed sobą.
- Jemma, to jest agent Barton. A
to Jemma Simmons – przedstawił ich sobie jak należy. Clint podał jej rękę.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i z delikatnością, jakby podnosiła szklany
wachlarz, ujęła jego dłoń. Przez chwilę próbował ocenić, jak bardzo mógł jej zaufać,
ale jego obserwację przerwał Phil. – Mamy do ciebie pewną niecierpiącą zwłoki
sprawę.
Clint z przekonaniem wyciągnął
swój zwinięty dolar i położył go na blacie tuż obok dłoni Jemmy. Zaczął go
powoli rozwijać.
- Na
ostatniej misji porwano moją przyjaciółkę. Bardzo chciałbym dowiedzieć się, kto
za tym stoi, albo przynajmniej, gdzie ją zabrano. – Po namyśle dodał: - W
sumie, to chciałbym się dowiedzieć wszystkiego, co tylko możliwe. Stąd moja
prośba, czy mogłabyś rzucić na to okiem.
Jemma powoli przeniosła spojrzenie
z twarzy Clinta na zawartość banknotu. Pokiwała głową i podrapała się po
ciemieniu.
- W porządku. Sporządzę analizę
i dam wam znać. – Przetoczyła wzrokiem po całej trójce agentów i przestąpiła z
nogi na nogę, spuszczając głowę i udając, że czegoś szuka.
- Kiedy?
Simmons nie była przygotowana na
kolejne pytanie.
- Kiedy skończysz? – powtórzył cierpliwie
Clint, wsuwając dłonie w kieszenie dżinsów.
Westchnęła.
- Postaram się jak najszybciej,
agencie Barton, ale ustalenie niektórych informacji może nieco potrwać.
(Cholera.)
Clint
wolał nie naciskać, chociaż, kiedy tylko wyszli i zamknęli za sobą drzwi do laboratorium,
odwrócił się do Coulsona.
- Ja rozumiem, że możliwości
twojej drużyny są ograniczone i nie chcę zrzędzić, ale im dłużej nie mamy tropu
Natashy, tym trudniej będzie ją namierzyć później. A czym ja mam się zająć,
twoim zdaniem?
- Barton, prześpij się – zasugerowała May z cieniem uśmiechu.
Na ten komentarz Clint nie miał
siły odpowiedzieć. Uznał, że to dobry pomysł i nie dawał Coulsonowi odejść ani
na krok, póki ten w końcu nie obiecał, że obudzi go, gdy tylko Jemma czegoś się
dowie. Naprawdę nie miał, co robić, choć usilnie starał się znaleźć coś, czym
mógłby zająć ręce. Wobec tego poszedł się położyć, ale jego wysiłki znowu
spłonęły na panewce. Przyjemnie byłoby, chociaż na chwilę oderwać myśli od
Natashy, przestać się o nią martwić i zatrzymać tańczący krąg myśli, ciążących
jak kamienie i obracających się w jego głowie.
Wstał i poszedł do łazienki, w której przewrócił szafeczki
oraz apteczkę do góry nogami w poszukiwaniu proszków nasennych. Nic takiego nie
znalazł, ale się nie poddawał. Nawet sen w samym środku dnia byłby zbawienny.
Postanowił się wykąpać, a przy tym próbował myśleć
wyłącznie o tym, co robi. Całą siłą woli trzymał się miłych tematów związanych ze
swoim szamponem i żelem pod prysznic. Nie udało mu się odprężyć, ale wyraźnie
poczuł każdy swój rwący, przemęczony mięsień. Trafił jeszcze do kuchni i zjadł
byle co, nawet nie pamiętał, co takiego pokroił i położył na talerzu. Zjadł to
też szybko i położył się spać.
Tym razem nie miał żadnych oporów. Ukojenie przyszło
natychmiast.
***
Kiedy się obudził, z początku nie wiedział, co się dzieje.
Całe łóżko trzęsło się i drżało. Barton zerwał się i to był błąd. Turbulencje
były tak silne, że nie mógł utrzymać się na nogach. Wszystko, od najwyższych
kręgów po najmniejsze kosteczki w stopach, bolało go i usiłowało z powrotem
zachęcić do snu, ale Barton był już w pełni pobudzony i tylko szybko wsunął na
siebie jakieś ciuchy, leżące luzem w torbie.
Przytrzymując się ścian, jak pijany, przemierzył większość
korytarza i turbulencje powoli ustawały. Kiedy dotarł do pokoju wypoczynkowego,
pod bosymi stopami wyczuwał już tylko delikatne drgania podłogi. Skye,
półleżąca na kanapie z laptopem na kolanach zauważyła go, kiedy wszedł.
- Co się stało? – spytał.
- Właśnie przyleciała druga połowa drużyny – wyjaśniła
dziewczyna. Na potwierdzenie jej słów z ostatniego stopnia metalowych schodów
zeszli dwaj mężczyźni. Jeden był Afroamerykaninem, a drugi miał porcelanowo-białą
skórę.
Clint jak przez mgłę przypomniał sobie, że czasem trzeba
zaczerpnąć powietrza. I przydał mu się dość spory haust.
- Nie, niemożliwe, do diabła. Lance Hunter?
Mężczyzna nazwany Lancem zaszczycił go chłodnym
spojrzeniem. Westchnął głośno.
- Mnie się nie spodziewałeś, co? – zagadnął bez cienia radości.
- No raczej, cholera. Myślałem, że nadal pracujesz w
drugiej kategorii na swojej angielskiej wysepce. Bezrobocie ci raczej nie
groziło.
Skye wyglądała na zaniepokojoną nieprzewidzianą sytuacją i
tylko spoglądała raz na jednego, a zaraz na drugiego, czy nie skaczą sobie do
gardeł.
Cisza nagle się przedłużyła i stała wymownie wroga.
Lance nie wyglądał na chętnego, by streścić Clintowi swoje
CV, więc po prostu posłał mu uśmiech tak zimny, jakby przetrzymywał go na
wypadek podobnych sytuacji w specjalnej chłodni. Najpewniej w głębi serca.
- Nudziło mi się już w służbach wywiadowczych - warknął. –
Ale mnie się wydawało, że ty też masz swój team.
Barton również nie zamierzał rozmawiać z Lancem o swoich
osobistych pobudkach i nie miał ochoty mu się tłumaczyć. Wzbierała w nim
pogarda i wyjątkowa niechęć, którą rezerwował tylko dla naprawdę niektórych
osób. Lance mógł się zatem czuć wyjątkowo, choć Clint wątpił, czy koleś to
doceni.
Skye mogła wreszcie dojść do głosu, spoglądając na zaciśniętą
szczękę Clinta.
- Znacie się?
- Tak.
- Nie.
Odpowiedzieli w tym samym momencie, co jednoznacznie i
obiektywnie powiedziało Skye, kto tu kogo bardziej nie lubi i jak będą się
toczyć wzajemne relacje obu agentów. Dziewczyna odwróciła niezręcznie wzrok, ale
po chwili zagadnęła czarnoskórego agenta, odchodząc z nim parę kroków w głąb
samolotu.
Ani Lance, ani Clint nie mogli na siebie patrzeć bez
grożenia sobie nawzajem wojną, więc również poszli swoją drogą. Clint skierował
się z powrotem do swojego pokoju, ale kiedy szedł w jego stronę postanowił
wpaść na moment do Jemmy.
Kręcił się po samolocie i po kilku minutach wreszcie dotarł
do laboratorium (więcej się nie zgubi, bo
już dokładnie wie, gdzie ono leży). Światła jasno się paliły, więc wszedł
bez pukania.
- Hej, Simmons, chciałem tylko…
Wpadł na moment, żeby spytać, jak idą jej badania.
Spodziewał się, że zacznie go wyganiać albo że będzie się usprawiedliwiała tym,
że właśnie przeprowadza jakieś niezwykle istotne badanie wymagające twardych
procedur. Nie pomyślał ani na chwilę, że Simmons nie będzie.
Próbki leżały w bezpiecznym miejscu na podświetlanym blacie,
lampka na biurku się świeciła, na ekranie komputera migał wkurzający wygaszacz przedstawiający
jakiś wirujący w nicości łańcuch cząsteczek. Po Simmons nie było ani śladu.
Po chwili, zanim Clint zdążył o czymkolwiek pomyśleć,
trzasnęły drzwi tuż za nim. To była Jemma.
- Gdzie byłaś? – zapytał na wstępie, choć jego obserwacje
mogłyby mu wszystko powiedzieć.
Simmons podskoczyła, a jej oczy otworzyły się szeroko. Nie
umiała zamaskować strachu, odmalowanego na twarzy. W jednej ręce trzymała kubek
kawy, a w jej ustach właśnie tkwiła nadgryziona kanapka.
Wymamrotała coś bez składu, co było oczywistą wymówką.
Dlaczego wymówką? Pod pachą przyciskała do ciała coś, co Clintowi wyglądało na notatnik
z pośpiesznie nabazgranymi notatkami (a
to go z pewnością mogło zainteresować).
Nowy rozdział!!!! Wreszcie :)
OdpowiedzUsuńBarton w Autobusie? Spoko. Czyli cały zespół Coulsona będzie szukał Natashy. Oby ją wkrótce znaleźli. Ciekawe co się z nią dzieje? Kto i gdzie ją przetrzymuje? I dlaczego ją porwali? Mam nadzieję, że tajemnica wkrótce się wyjaśni :)
Dlaczego Barton i Hunter tak się nie znoszą? Czyżby kiedyś razem pracowali i coś, lekko mówiąc, nie poszło dobrze? A może wręcz przeciwnie, stali po przeciwnych stronach? No cóż, zobaczymy. A który odpowiedział "nie" na pytanie Skye?
Simmons już coś wie? Co to za notatki?
Ale nazadawałam pytań :) ale są głównie retoryczne, odpowiedzi poznam w kolejnych rozdziałach (mam nadzieję :D) Będę cierpliwa
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
Anka
Hej, dziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział Ci się podobał! :)
UsuńDokładnie tak, większość pytań i tak retoryczna, więc nie mam co sobie palców ścierać :P
O Bartonie i Hunterze też będzie trochę później, na pewno postaram się wyczerpać ten temat. Moge tylko dodać, że nie trafiłaś w źródło problemu - a to dla mnie dobrze, bo myślałam, że jest dosyć oczywiste.
Hunter - tak.
Barton - nie.
Bardzo się cieszę mogąc wejść w jakąś głębszą dyskusję z Tobą, nawet jeśli to tylko bzdety ;)
Tak, notatki Simmons są tutaj kluczowe.
Pozdrawiam również i czekam na sobotę = rozdział u Ciebie :*
AAAAAAA
OdpowiedzUsuń#potwierdzoneinfo: podbiłaś serce tym rozdziałem, mogę zostać twoim niewolnikiem
edit: komentarz byłby wcześniej ale była impreza i każdy wie jak się kończy XDD
Uwaaga Agents of Shield wkracza do akcji. Skye(nie podam prawdziwego imienia),Hunter (moje ciacho <3) i Simmons (gdzie Fitz?:o). Może jakaś podpowiedz w sprawie notatek?
xx moje pytanie: Gdzie jest Tasha? Zaraz ja wkrocze i ją znajde ^_^
Czekamy na dalsze rozdziały, chcemy je w trybie natychmiastowym :*
Dziękuję za komentarz! No cóż, dzięki za miłe słowa i cieszę się, że się podobało.
UsuńRozumiem, rozumiem!
Fitz po upadku w zamkniętej kapsule wprost do oceanu musiał przez pewien czas przejść rekonwalescencję ;)
Jaka podpowiedź znowu, a czy bawimy się w podchody? :P
Wkraczaj!
Tryb natychmiastowy = czekaj do weekendu, prawdopodobnie wtedy się pojawi rozdział.
Pozdrawiam.