poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział X

Dzisiaj nie chcę Was już zanudzać tym, jak strasznie mi przykro, że jestem tak leniwa. Po prostu przyjmuję na klatę winę. Tak, wstydzę się tego.
Niemniej zapraszam na rozdział, bo chociaż w tym jestem dobra (albo tak mi się wydaje).

***

Później spotykał już młodszych agentów, których znikąd nie kojarzył, bo pewnie niedawno ukończyli szkolenie. Trafił na Brytyjkę, czarnoskórego mężczyznę, który wydawał się całkiem w porządku, oraz może dwudziestoletnią dziewczynę. Widząc go w progu z szeroką torbą przewieszoną przez ramię, szybko podniosła się ze swojego miejsca na kanapie i potarła dłonie, żeby coś z nimi zrobić, zanim Clint do niej podszedł i przywitał się uściskiem dłoni.
- Hej – rzucił trochę sztywno, bardziej interesując się wnętrzem samolotu. Dałby głowę, że gdyby nie te charakterystyczne okrągłe okna i skrzydła widoczne za szybami, pomyślałby, że stoi w wysokiej klasy mieszkaniu w nowojorskim drapaczu chmur.
Brunetka patrzyła na niego z łagodnymi, ciepłymi iskrami w lekko skośnych, brązowych oczach.
- To niesamowite, że mogę poznać tak doświadczonego agenta, panie Barton – odezwała się.
Uciszył ją jednym, szybkim ruchem dłoni. Zmrużył oczy. Czy to nie było trochę podejrzane, że zupełnie nieznana mu dziewczyna go znała? Jasne, może i był już w SHIELD legendą, ale nie podejrzewał, by każdy świeży rekrut od razu go rozpoznawał.
- Cieszę się. – Próbował być chłodny i profesjonalny.
- Jestem Skye.
Przywitał się z nią skinieniem głowy, poświęcając jej kilka sekund obserwacji. Wyglądała przeciętnie, była od niego może o cal niższa, ale z tej odległości wydawali się równi. Nie miała na sobie kombinezonu, jak May – właściwie nie zauważył, by którekolwiek z agentów Coulsona, poza Melindą nosiło na sobie coś, choć podobnego w kroju.
Jedna Brytyjka, którą spotkał była raczej elegancko ubrana, natomiast czarnoskóry mężczyzna i Skye woleli niedbały styl. Clint ucieszył się, że nie będzie za bardzo odstawał.
Melinda od razu pokazała mu jego nowy pokój. Clint był pewien, że gdyby wcześniej nie pracował na helicarrierze, przestronność i wystrój samolotu by go zachwyciły, ale jednego ze starszych agentów naprawdę trudno było czymś zaskoczyć. Poza tym spieszyło mu się, żeby dostarczyć dowody do laboratorium  jedynej biochemiczki na pokładzie.
Coulson i May zaprowadzili go we właściwe miejsce, gdzie krzątała się Brytyjka. Miała na sobie dopasowane spodnie i aksamitną, granatową bluzkę z dekoltem w serek. Na ich widok stanęła niezobowiązująco obok blatu, składając ręce przed sobą.
- Jemma, to jest agent Barton. A to Jemma Simmons – przedstawił ich sobie jak należy. Clint podał jej rękę. Kobieta uśmiechnęła się lekko i z delikatnością, jakby podnosiła szklany wachlarz, ujęła jego dłoń. Przez chwilę próbował ocenić, jak bardzo mógł jej zaufać, ale jego obserwację przerwał Phil. – Mamy do ciebie pewną niecierpiącą zwłoki sprawę.
Clint z przekonaniem wyciągnął swój zwinięty dolar i położył go na blacie tuż obok dłoni Jemmy. Zaczął go powoli rozwijać.
- Na ostatniej misji porwano moją przyjaciółkę. Bardzo chciałbym dowiedzieć się, kto za tym stoi, albo przynajmniej, gdzie ją zabrano. – Po namyśle dodał: - W sumie, to chciałbym się dowiedzieć wszystkiego, co tylko możliwe. Stąd moja prośba, czy mogłabyś rzucić na to okiem.
Jemma powoli przeniosła spojrzenie z twarzy Clinta na zawartość banknotu. Pokiwała głową i podrapała się po ciemieniu.
- W porządku. Sporządzę analizę i dam wam znać. – Przetoczyła wzrokiem po całej trójce agentów i przestąpiła z nogi na nogę, spuszczając głowę i udając, że czegoś szuka.
- Kiedy?
Simmons nie była przygotowana na kolejne pytanie.
- Kiedy skończysz? – powtórzył cierpliwie Clint, wsuwając dłonie w kieszenie dżinsów.
Westchnęła.
- Postaram się jak najszybciej, agencie Barton, ale ustalenie niektórych informacji może nieco potrwać.
(Cholera.)
Clint wolał nie naciskać, chociaż, kiedy tylko wyszli i zamknęli za sobą drzwi do laboratorium, odwrócił się do Coulsona.
- Ja rozumiem, że możliwości twojej drużyny są ograniczone i nie chcę zrzędzić, ale im dłużej nie mamy tropu Natashy, tym trudniej będzie ją namierzyć później. A czym ja mam się zająć, twoim zdaniem?
- Barton, prześpij się – zasugerowała May z cieniem uśmiechu.
Na ten komentarz Clint nie miał siły odpowiedzieć. Uznał, że to dobry pomysł i nie dawał Coulsonowi odejść ani na krok, póki ten w końcu nie obiecał, że obudzi go, gdy tylko Jemma czegoś się dowie. Naprawdę nie miał, co robić, choć usilnie starał się znaleźć coś, czym mógłby zająć ręce. Wobec tego poszedł się położyć, ale jego wysiłki znowu spłonęły na panewce. Przyjemnie byłoby, chociaż na chwilę oderwać myśli od Natashy, przestać się o nią martwić i zatrzymać tańczący krąg myśli, ciążących jak kamienie i obracających się w jego głowie.
Wstał i poszedł do łazienki, w której przewrócił szafeczki oraz apteczkę do góry nogami w poszukiwaniu proszków nasennych. Nic takiego nie znalazł, ale się nie poddawał. Nawet sen w samym środku dnia byłby zbawienny.
Postanowił się wykąpać, a przy tym próbował myśleć wyłącznie o tym, co robi. Całą siłą woli trzymał się miłych tematów związanych ze swoim szamponem i żelem pod prysznic. Nie udało mu się odprężyć, ale wyraźnie poczuł każdy swój rwący, przemęczony mięsień. Trafił jeszcze do kuchni i zjadł byle co, nawet nie pamiętał, co takiego pokroił i położył na talerzu. Zjadł to też szybko i położył się spać.
Tym razem nie miał żadnych oporów. Ukojenie przyszło natychmiast.

***

Kiedy się obudził, z początku nie wiedział, co się dzieje. Całe łóżko trzęsło się i drżało. Barton zerwał się i to był błąd. Turbulencje były tak silne, że nie mógł utrzymać się na nogach. Wszystko, od najwyższych kręgów po najmniejsze kosteczki w stopach, bolało go i usiłowało z powrotem zachęcić do snu, ale Barton był już w pełni pobudzony i tylko szybko wsunął na siebie jakieś ciuchy, leżące luzem w torbie.
Przytrzymując się ścian, jak pijany, przemierzył większość korytarza i turbulencje powoli ustawały. Kiedy dotarł do pokoju wypoczynkowego, pod bosymi stopami wyczuwał już tylko delikatne drgania podłogi. Skye, półleżąca na kanapie z laptopem na kolanach zauważyła go, kiedy wszedł.
- Co się stało? – spytał.
- Właśnie przyleciała druga połowa drużyny – wyjaśniła dziewczyna. Na potwierdzenie jej słów z ostatniego stopnia metalowych schodów zeszli dwaj mężczyźni. Jeden był Afroamerykaninem, a drugi miał porcelanowo-białą skórę.
Clint jak przez mgłę przypomniał sobie, że czasem trzeba zaczerpnąć powietrza. I przydał mu się dość spory haust.
- Nie, niemożliwe, do diabła. Lance Hunter?
Mężczyzna nazwany Lancem zaszczycił go chłodnym spojrzeniem. Westchnął głośno.
- Mnie się nie spodziewałeś, co? – zagadnął bez cienia radości.
- No raczej, cholera. Myślałem, że nadal pracujesz w drugiej kategorii na swojej angielskiej wysepce. Bezrobocie ci raczej nie groziło.
Skye wyglądała na zaniepokojoną nieprzewidzianą sytuacją i tylko spoglądała raz na jednego, a zaraz na drugiego, czy nie skaczą sobie do gardeł.
Cisza nagle się przedłużyła i stała wymownie wroga.
Lance nie wyglądał na chętnego, by streścić Clintowi swoje CV, więc po prostu posłał mu uśmiech tak zimny, jakby przetrzymywał go na wypadek podobnych sytuacji w specjalnej chłodni. Najpewniej w głębi serca.
- Nudziło mi się już w służbach wywiadowczych - warknął. – Ale mnie się wydawało, że ty też masz swój team.
Barton również nie zamierzał rozmawiać z Lancem o swoich osobistych pobudkach i nie miał ochoty mu się tłumaczyć. Wzbierała w nim pogarda i wyjątkowa niechęć, którą rezerwował tylko dla naprawdę niektórych osób. Lance mógł się zatem czuć wyjątkowo, choć Clint wątpił, czy koleś to doceni.
Skye mogła wreszcie dojść do głosu, spoglądając na zaciśniętą szczękę Clinta.
- Znacie się?
- Tak.
- Nie.
Odpowiedzieli w tym samym momencie, co jednoznacznie i obiektywnie powiedziało Skye, kto tu kogo bardziej nie lubi i jak będą się toczyć wzajemne relacje obu agentów. Dziewczyna odwróciła niezręcznie wzrok, ale po chwili zagadnęła czarnoskórego agenta, odchodząc z nim parę kroków w głąb samolotu.
Ani Lance, ani Clint nie mogli na siebie patrzeć bez grożenia sobie nawzajem wojną, więc również poszli swoją drogą. Clint skierował się z powrotem do swojego pokoju, ale kiedy szedł w jego stronę postanowił wpaść na moment do Jemmy.
Kręcił się po samolocie i po kilku minutach wreszcie dotarł do laboratorium (więcej się nie zgubi, bo już dokładnie wie, gdzie ono leży). Światła jasno się paliły, więc wszedł bez pukania.
- Hej, Simmons, chciałem tylko…
Wpadł na moment, żeby spytać, jak idą jej badania. Spodziewał się, że zacznie go wyganiać albo że będzie się usprawiedliwiała tym, że właśnie przeprowadza jakieś niezwykle istotne badanie wymagające twardych procedur. Nie pomyślał ani na chwilę, że Simmons nie będzie.
Próbki leżały w bezpiecznym miejscu na podświetlanym blacie, lampka na biurku się świeciła, na ekranie komputera migał wkurzający wygaszacz przedstawiający jakiś wirujący w nicości łańcuch cząsteczek. Po Simmons nie było ani śladu.
Po chwili, zanim Clint zdążył o czymkolwiek pomyśleć, trzasnęły drzwi tuż za nim. To była Jemma.
- Gdzie byłaś? – zapytał na wstępie, choć jego obserwacje mogłyby mu wszystko powiedzieć.
Simmons podskoczyła, a jej oczy otworzyły się szeroko. Nie umiała zamaskować strachu, odmalowanego na twarzy. W jednej ręce trzymała kubek kawy, a w jej ustach właśnie tkwiła nadgryziona kanapka.
Wymamrotała coś bez składu, co było oczywistą wymówką. Dlaczego wymówką? Pod pachą przyciskała do ciała coś, co Clintowi wyglądało na notatnik z pośpiesznie nabazgranymi notatkami (a to go z pewnością mogło zainteresować).

4 komentarze:

  1. Nowy rozdział!!!! Wreszcie :)

    Barton w Autobusie? Spoko. Czyli cały zespół Coulsona będzie szukał Natashy. Oby ją wkrótce znaleźli. Ciekawe co się z nią dzieje? Kto i gdzie ją przetrzymuje? I dlaczego ją porwali? Mam nadzieję, że tajemnica wkrótce się wyjaśni :)

    Dlaczego Barton i Hunter tak się nie znoszą? Czyżby kiedyś razem pracowali i coś, lekko mówiąc, nie poszło dobrze? A może wręcz przeciwnie, stali po przeciwnych stronach? No cóż, zobaczymy. A który odpowiedział "nie" na pytanie Skye?

    Simmons już coś wie? Co to za notatki?

    Ale nazadawałam pytań :) ale są głównie retoryczne, odpowiedzi poznam w kolejnych rozdziałach (mam nadzieję :D) Będę cierpliwa

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję za komentarz i cieszę się, że rozdział Ci się podobał! :)

      Dokładnie tak, większość pytań i tak retoryczna, więc nie mam co sobie palców ścierać :P
      O Bartonie i Hunterze też będzie trochę później, na pewno postaram się wyczerpać ten temat. Moge tylko dodać, że nie trafiłaś w źródło problemu - a to dla mnie dobrze, bo myślałam, że jest dosyć oczywiste.
      Hunter - tak.
      Barton - nie.

      Bardzo się cieszę mogąc wejść w jakąś głębszą dyskusję z Tobą, nawet jeśli to tylko bzdety ;)
      Tak, notatki Simmons są tutaj kluczowe.

      Pozdrawiam również i czekam na sobotę = rozdział u Ciebie :*

      Usuń
  2. AAAAAAA
    #potwierdzoneinfo: podbiłaś serce tym rozdziałem, mogę zostać twoim niewolnikiem
    edit: komentarz byłby wcześniej ale była impreza i każdy wie jak się kończy XDD
    Uwaaga Agents of Shield wkracza do akcji. Skye(nie podam prawdziwego imienia),Hunter (moje ciacho <3) i Simmons (gdzie Fitz?:o). Może jakaś podpowiedz w sprawie notatek?
    xx moje pytanie: Gdzie jest Tasha? Zaraz ja wkrocze i ją znajde ^_^
    Czekamy na dalsze rozdziały, chcemy je w trybie natychmiastowym :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! No cóż, dzięki za miłe słowa i cieszę się, że się podobało.
      Rozumiem, rozumiem!

      Fitz po upadku w zamkniętej kapsule wprost do oceanu musiał przez pewien czas przejść rekonwalescencję ;)
      Jaka podpowiedź znowu, a czy bawimy się w podchody? :P
      Wkraczaj!

      Tryb natychmiastowy = czekaj do weekendu, prawdopodobnie wtedy się pojawi rozdział.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Zostaw jakiś komentarz! Będzie mi miło i nie zapomnę się odwdzięczyć ;)