Wakacje na dobre się zaczęły - chociaż chmury za moim oknem każą myśleć zupełnie co innego - więc postaram się uporządkować już całą fabułę i naprawdę dążyć dużymi krokami do końca. Połowę przyszłego rozdziału już mam, myślę, że po przeczytaniu tego łatwo się domyślicie, co może w nim być, a tymczasem wprowadziłam jeszcze jedną postać - ona na pewno pojawiła się kiedyś na kartach komiksów, ale ja pożyczyłam sobie ją na razie w innym celu i inaczej ją przedstawię. W końcu trochę poeksperymentuję. Jeszcze nie wiem, czy przypiszę jej jakąś szczególną rolę, czy będzie to postać epizodyczna, jednak powinna pojawić się jeszcze przynajmniej jeden raz.
Chyba nieco krótszy mi wyszedł. Wszystko, co po rosyjsku jest przetłumaczone na dole.
Chyba nieco krótszy mi wyszedł. Wszystko, co po rosyjsku jest przetłumaczone na dole.
No nic, zapraszam!
***
Przebudzili się niewiele później – ściany bagażnika
tłumiły głosy z zewnątrz, ale na szczęście nikt nie krzyczał ani nie wydawał
się zaniepokojony, a wręcz przeciwnie. Nie mając świadomości, że wiozą jedną
osobę więcej, zachowywali się naturalnie – żartując i rozmawiając głośno o
różnych sprawach. Z tego, jak bardzo Clint znał rosyjski, zorientował się, że
konwój faktycznie przewoził coś bardzo istotnego i że ktoś na nich już czeka. To
było obiecujące.
Barton wyłowił nawet kobiecy głos, na który trochę
znieruchomiał, żeby jak najwięcej usłyszeć, ale nie mógł być pewny, czy słyszy,
czy też nie słyszy głosu Natashy. (Z całą
pewnością bym ją rozpoznał… To niemożliwe, by tu była. I dlaczego mówiłaby tak swobodnie?
Nie. Nie, niemożliwe.) Nie usłyszał ani razu jej imienia, nazwiska, ani
pseudonimu, ale tak naprawdę, to niewiele by mu to dało, skoro nie znał
kontekstu wypowiedzi. Oczywiście, istniała całkiem spora szansa, że Rosjanie
zaczęliby teraz rozmawiać na tematy, które go najbardziej interesowały, ale
mocno przesadzone byłoby sądzić, że akurat się to wydarzy… Zresztą, ważniejsze
z punktu widzenia szpiega były informacje dotyczące możliwej drogi ucieczki, ilości
przeciwników, ogólnej wiedzy o wielkości bazy czy podobne rzeczy.
Niestety Clint nie mógł nawet obserwować drogi, jaką
pokonywał, bo w klapie bagażnika brakowało szyby, przez którą mógłby wyjrzeć.
Dlatego orientował się na wyczucie, czy auto zwalniało, jechało wciąż jedną
prędkością, czy też gwałtownie hamowało, na co liczył od początku wycieczki – w
końcu zwiastowałoby to może jakieś kłopoty dla ludzi, którym za bardzo się powodziło.
Ale jego niepewność skończyła się, gdy samochód
faktycznie zaczął zwalniać. Później mężczyzna nagle podskoczył, co pewnie miało
coś wspólnego z pokonanym progiem zwalniającym, po czym członkowie konwoju
zatrzymali się w jednym ciągu – jeden za drugim i wyłączyli silniki.
Kobiecy śmiech przeciął powietrze, kiedy reszta
drużyny powychodziła z aut. Zaczęły się swobodne przekomarzanki, o których Clint
nie wiedział za bardzo, co myśleć. Jedno było pewne: prędzej, czy później
otworzą bagażnik, i resztę można było przewidzieć, więc Barton zaczął
kombinować, jakby się wykpić, albo przynajmniej kupić sobie trochę czasu. Na
pewno w niczym nie pomogłaby mu otwarta agresja wobec nich, a pewnie by jeszcze
wszystko pogorszyła, jednakże opcja zakładająca, że odda się w ręce jakichś
nieznanych, nieobliczalnych socjopatów była jeszcze gorsza. Bez broni, planu,
bez dosłownie niczego musiałby liczyć na jakiś łut szczęścia…
Zanim zdążył pomyśleć jeszcze o czymkolwiek innym,
ktoś otworzył bagażnik, wpuszczając promienie słoneczne i rześkie poranne
powietrze.
Zapadła
chwila ciszy, przecięta nagle jednoczesnym trzaskiem otwieranych kabur i
odbezpieczanych broni palnych. Barton ostrożnie uniósł ręce nad głowę i
pozwolił wyciągnąć się z samochodu. Trzymał dłonie na karku i próbował
rozszyfrować ponure twarze przeciwników i okrzyki, które się nasilały. Ktoś
skuł mu ręce kajdankami, a ktoś inny szturchał jego głowę wymierzoną lufą.
– Подумайте дважды, прежде чем убить меня. Я вам
говорю, Vostokoff!* – krzyknął odważnie, zerkając celowo wprost na kobietę, którą niejednokrotnie słyszał,
jadąc w bagażniku.
Ta, pokryta
w przeważającej całości czarnym, skórzanym kombinezonem, pasującym jej do
motocykla, miała minę, jakby zaraz ktoś za jego słowa miał ją rozstrzelać i co
jej się nie podobało; więc, w skrócie, nie wyglądała na zadowoloną. Kiwnęła
głową w stronę faceta, który mierzył w głowę Clinta, a który natychmiast się odsunął.
– Откуда
он знает вас?** – Jak na
komendę zaczęły się niewygodne pytania kierowane do nadal ostrożnej szatynki.
Kto mógł, patrzył na kobietę z zainteresowaniem lub niezrozumieniem, które
tłumaczyło się samo przez się.
– Ао Что
тут думать? Убейте крысу!*** – odezwał się ktoś.
Clint
jeszcze nie zdążył wymyślić jakiegoś kontrargumentu, gdy ktoś podchwycił
szybko:
– Тихо!
Мелина, что мы будем делать?**** – Jakiś mężczyzna o stalowym wyrazie twarzy zwrócił się znów w kierunku kobiety, tym bardziej było widać, że to on dowodzi korpusem, bo wszyscy zamilkli, Vostokoff wyraźnie próbowała znaleźć jakieś wytłumaczenie, patrząc przy tym prosto w oczy Clintowi. Po minucie cisza już zaczynała być nieco wymuszona, więc Melina przebiegła spojrzeniem po zaciętych i oczekujących twarzach swoich towarzyszy. – Ну?***** – spytał zniecierpliwiony dowódca. – Это
твоя проблема, Мелина. Этот человек знает вас. Ты или он, выбор прост.******
Melina Vostokoff
jakby otrzeźwiała w jednej chwili. Podeszła do tamtego mężczyzny i spojrzała mu
prowokująco prosto w oczy, choć ewidentnie była spięta i poważna, jak tablica
nagrobkowa.
– Может
быть, он знает меня, но это не только моя проблема. Вы не хотите чтобы
кто-нибудь знал, что он пришел сюда с тобой? На вашем месте, я бы задал ему немного вопросов.*******
Clint wyczuł,
że atmosfera nagle się zagęszcza i natychmiast spuścił wzrok. Chwila
niepewności, mężczyzna nie mógł dłużej wytrzymać naglącego, wyzywającego
spojrzenia Vostokoff i najwyraźniej postanowił jej posłuchać. I powiedzieć, że
Clintowi ulżyło, to spore niedopowiedzenie. Jakichś dwóch mężczyzn, którzy
poprowadzili go w stronę otwartych drzwi jakiegoś niewielkiego budynku. Okazało
się, że były to schody prowadzące w głąb ziemi, a ciemności, jakie tam panowały,
rozświetlały jedynie przestarzałe, szarawe ścienne lampy.
Razem ze
swoimi strażnikami, którzy co zakręt pochylali mu gwałtownie głowę w dół, żeby
go tym zniechęcić do wymknięcia się, przemieszczali się coraz dalej na terenie
wroga. Drzwi w większości były zamykane na kod wpisywany na panelu, ale
Rosjanie byli zbyt cwani, żeby pozwolić Clintowi chociaż dojrzeć, jak hasło
wygląda. Gdy zauważali, że gapi im się na ręce, natychmiast zaczynali go
upominać surowymi, pełnymi gróźb głosami.
Po drodze
nie minęli nikogo. Jakby cała baza była naprawdę opustoszała.
Wreszcie
doszli do małego pomieszczenia o szarawych ścianach, na którego środku stało
krzesło oplecione łańcuchami i wyposażone w kajdanki. Kamera wisząca w rogu
obejmowała kadrem cały pokój. A pod kamerą stała ubrana w czarny kombinezon
rudowłosa kobieta z drapieżnym wyrazem twarzy.
Złapał nagle powietrze. I trzymał je przez pewien czas.
Złapał nagle powietrze. I trzymał je przez pewien czas.
Zawsze mu
się wydawało, że tortury to mimo wszystko dziedzina, w której nie potrzeba
wielu umiejętności: może wystarczyło trzymać język za zębami, obracać w myślach
coś przyjemnego, być pewnym siebie, nie prowokować przeciwnika. Przy Lokim
żadna z tych wyuczonych formułek nie przydawała się tak czy owak.
Ale w ten
sposób zagrać… Na emocjach.
Myślał, że
kiedy dotrze do Natashy, to wyrwie ją z jakiegoś więzienia, albo sali
przesłuchań. Wyobrażał sobie siebie w roli bohatera. Uratowałby ją i zyskał jej
wdzięczność, a potem ruszyliby w stronę bezpiecznego miejsca.
Ale to… Nie
spodziewał się tego, nawet w najgorszym śnie.
Grunt
uciekał mu spod nóg.
Barton miał
ochotę powiedzieć do niej cześć, ale wydawało mu się, że stracił głos.
____________________________________________________
* Zastanówcie
się dwa razy, zanim mnie zabijecie. Do ciebie mówię, Vostokoff!** Skąd on cię zna?
*** A o czym tu myśleć? Zabić szczura!
**** Cicho! Melina, co robimy?
***** No i?
****** To twój problem, Melina. Ten mężczyzna cię zna. Ty, albo on, wybór jest prosty.
******* Może i mnie zna, ale to nie tylko mój problem. Chyba nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział, że przyjechał tu z tobą? Na twoim miejscu zadałabym mu kilka pytań.