sobota, 2 maja 2015

Rozdział II

Hejka! ;)
Jak tam oczekiwanie na ósmego maja? Bo ja się aż palę! Jeszcze raz bardzo proszę o komentarze i dziękuję za te, które mnie mile zaskoczyły ostatnio :*

***

Natasha kiwnęła mu głową i poszła przodem. Zamknął dom i musiał w ekspresowym tempie znaleźć się na dole. Łuk odpadał – okazałby się zbyt kłopotliwy w użyciu, gdy zależało mu na czasie. Nie warto było ryzykować życia na zbędną ekstrawagancję, chociaż strzały robiły wrażenie i Barton to uwielbiał, jednakże potrafił strzelać ze wszystkiego, co miało amunicję oraz celownik.
Poczekał aż Romanoff dotrze do końca klatki schodowej i zrzucił przez barierkę swoją zapakowaną torbę. Schodził szybko i bezszelestnie, a w międzyczasie założył tłumik na lufę.
Natasha już na niego czekała. Wcześniej wyjaśniła mu, gdzie zaparkowała, więc pozostawało tylko wymienić spojrzenia, wziąć się w garść - i do dzieła.
Barton bardzo chciałby nie mieć żadnych wątpliwości, że Nat znajdzie się na czas dokładnie tam, gdzie będzie jej potrzebował: przed nim, za nim, szybsza od jego strzały i skuteczniejsza od miniładunków wybuchowych. Tak dotychczas było. Jak bardzo się to zmieniło?
Dostrzegł szybko rzucone spojrzenie zielonego oka i poczuł, jak zaciska mu się żołądek.
Natasha wyszła pierwsza, drzwi prawie się za nią zamknęły.
Clint kątem oka zauważył biegnący oddział piechurów i zdążył oddać jeden celny strzał przez szczelinę zamykających się drzwi. Nie czekał. Popchnął je i wybrał sobie dogodne miejsce, przetaczając się po chodniku do najbliższego samochodu. Natasha uchyliła się przed ciosem jednego z agentów. Kilku z nich próbowało podejść ją od tyłu, co natychmiast zauważył. Uważnie wycelował i bez namysłu pociągnął za spust.
Wyszedł z kryjówki, po czym skierował się bardziej w stronę Natashy, by odwrócić od niej uwagę napastników. Choć mieli broń, to najwyraźniej dostali polecenie, by jej nie używać – a przynajmniej dopóki cele można okiełznać bez jej użycia. Agenci Hydry mogli szybko stracić cierpliwość.
Jego partnerka przerzuciła sobie przez ramię atakującego agenta i uziemiła go solidnym kopnięciem w splot słoneczny. Następnego napastnika ustrzelił Clint, a kolejnemu Natasha złamała rękę w łokciu i pozostawiła go Bartonowi, który z impetem przetrącił pokonanemu kark. Wymienili między sobą spojrzenia.
- Idź po samochód – powiedział jej, a sam wrócił się po torbę do budynku. Niedługo mogli nadejść kolejni agenci i aby tego uniknąć (ale czy dało się przed tym uciec?) musieli się zwinąć.
Podjechała do samego krawężnika. Barton wskoczył na miejsce pasażera, zatrzasnął za sobą drzwi i odrzucił torbę na tylne siedzenie czerwonego, najnowszego Chevroleta Corvette Natashy, którą odjechała z piskiem opon. Ułożenie jej ramion świadczyło o tym, że jak na razie się nie uspokoiła, choć usiłowała na taką wyglądać.
- Kto jeszcze wie o Stambule? – odważył się zadać pytanie, które od chwili, gdy Natasha wspomniała o dawnej misji, trochę go niepokoiło.
Natasha przełknęła ślinę i nie odrywając wzroku od drogi, odpowiedziała:
- Hill powiedziała tylko tym, do których miała kontakt. Steve, Bruce, Stark. Może Wilson. Na Thora nie możemy liczyć, a przynajmniej póki nie wróci z Asgardu. Fury się nie odzywał.
Clint nie o to pytał. A ona wiedziała, że to nie była odpowiedź na jego pytanie. Nie naprawdę.
Były momenty w życiu Clinta, kiedy myślał, że Nat wstydzi się tej części swojego życia, którą spędziła na rzeczach trudnych do wyjaśnienia i jeszcze trudniejszych do przyznania się, ale i tak nie powierzyłaby mu wiedzy na temat jej wewnętrznych bitew. To niedobry moment na zwierzenia – Barton nie próbowałby jej do nich namówić, gdyby sam nie był na nie gotowy. Sprawa miała coś wspólnego z dumą, która działała jak PBS- 1. Najtwardszych by poskromiła. A oni byli twardzi. Ona może bardziej niż on, chociaż Clint nigdy się do tego nie przyzna. Po kilku minutach adrenalina opadła a on z trudem powstrzymywał się, by nie zasnąć.
Włączył radio. Rosyjskie radio.
Natasha nie pokwapiła się, żeby zmienić stację, a Barton wykorzystał to, by podciągnąć swój rosyjski a przy okazji upewnić się, czy dziwny wybór częstotliwości nie sugeruje, że z jego byłą partnerką nie dzieje się coś niepokojącego. Zacząłby się martwić, gdyby sam odwiedził swój stary domek na wsi i powspominał, jak przyjemnie było dostać lanie od tatusia.
Żadna z wiadomości, które przekazywał rosyjski spiker, nie wzbudziła jego niepokoju. Było trochę o polityce, pogodzie, sporcie – niestety Bartona nie interesowała Uniwersjada, jednakże facet rzucił nawet kawał. Sam właściwie nie wiedział, czego miałby się spodziewać? Szyfru? Pieśni ku chwale Stalina? Tajnych poleceń od KGB? Nie wierzył, by Natasha nagle poczuła, że w jakikolwiek sposób jest coś winna swojemu narodowi. Przecież już nie była fanatyczką, która oddałaby życie za Sprawę.
Dojechali do centrum, które w tych godzinach powoli zwalniało bieg życia nowojorczyków, co zdecydowanie ułatwiało przemieszczanie się. Nat wystukiwała palcem na kierownicy rytm lecącej piosenki, podczas gdy Barton odebrał połączenie od Marii. Stali na światłach.
- Barton.
- Dobrze cię słyszeć. Mam nadzieję, że Hydra nie zrobiła wam za dużo problemów - powiedziała z czystym optymizmem, a jej głos zdradzał sympatię. Clint przez te kilka tygodni urlopu ani razu nie zastanowił się, jak cały ten przewrót odbił się na podwładnej Fury' ego. Może to wynikało z tego, że Hill nigdy nie odpowiadała za dawanie rozkazów agentom, przez co mogła być wyłącznie koleżanką z pracy - starszą stopniem, ale koleżanką.
Czy utratę tak świetnej posady przeżywała podobnie, jak Natasha? Czy brakowało jej czegokolwiek, za czym można by tęsknić w posadzie agenta, a czego on nie dostrzegał? Clint wiedział, że niedługo po wszystkim znalazła pracę u Starka, jednak nie wydawało mu się, by to mogło zastąpić emocje towarzyszące jej w SHIELD. Z drugiej strony była bezpieczniejsza niż Nick, który wybrał podziemia, czy Clinta, który nie miał żadnej innej opcji, jak tylko czekać na jakiś sygnał z góry.
- Wolałem, kiedy się ukrywali. - Zerknął z błyskiem w oku na partnerkę.
Natasha wyprostowała się w fotelu i westchnęła długo, widząc, że przedostanie się na Manhattan jeszcze trochę jej zajmie.
- W porządku. Muszę prosić was o przysługę - powiedziała poważnym tonem, do którego Clint w jej ustach nie przywykł.
Trochę go to zaniepokoiło, ale nie zdradził nic po sobie.
- O co? - spytał ostrożnie. Miał na uwadze, że teraz dwóch agentów stanowiło dla SHIELD nie tylko przykry dowód jej niedawnej wielkości, ale też faktyczną armię. Serio, cała ta odpowiedzialność operacyjna drastycznie wzrosła.
- Och, nic z tych rzeczy. U Starka jest Steve. On... nie trzyma się za dobrze... No... Musi się rozerwać.
Wyszczerzył się, mimo woli.
- Rozerwać? A próbowałaś umówić go z Brucem na imprezę? - zażartował.
- Barton. - Ton jej głosu powiedział mu wszystko, co musiał wiedzieć: że chce dobrze i że musiała naprawdę martwić się o Kapitana. Zresztą na pewno słusznie... Po tym, jak zachowywała się Natasha, Clint spodziewał się u Steve' a depresji, albo gorzej.
Odruchowo popatrzył na kobietę, a ona zerknęła na niego jednym okiem, niepewna, co chodziło mu po głowie.
- Dobra, załatwione.
- Dziękuję. Pozdrów Natashę - swoim zwykłym, rzeczowym tonem nie zdołała w pełni wyrazić, jak wdzięczna była. Rozłączyła się, zanim zdążył rzucić jeszcze jakiś kawał.
Nastąpiła chwila ciszy i Nat ruszyła na zielonym prosto przed siebie.
- Maria dzwoniła. Prosiła, żebyśmy "zajęli się" Kapitanem. - Napotkał jej zaciekawione spojrzenie. - Mamy zaaranżować jakieś spotkanie towarzyskie.
Uśmiechnęła się wesoło do siebie, jak gdyby powiązała jego słowa z czymś niezwykle zabawnym, czego Barton nie rozumiał.
- Pamiętasz jeszcze, jak imprezować?
- Nooo - przyznał niegrzecznie. - Ja tak, ale ty ostatnim razem musiałaś zalać się w trupa, kiedy Rosjanie wygrali drugą... A nie, moment.
Wbiła mu łokieć w żebra, kiedy zanosił się śmiechem.
Jej profesjonalizm miał swój urok, zwłaszcza kiedy Natasha zachowywała się przesadnie kompetentnie w stosunku do nowo poznanych ludzi i oni brali jej grę za prawdę. Tak naprawdę to była z niej dusza towarzystwa, jak z każdego Rosjanina. I fakt - trochę inaczej się bawiła, ale to nadal była zabawa.
Natasha zatrzymała się i poprosiła o wjazd dyżurującego na dworze stróża. Poszło szybko i już po chwili wjechali do obszernego garażu pełnego drogich, ekskluzywnych samochodów, każdy z firmową rejestracją Stark Industries. Wnętrze rozjaśnił blask lamp, które włączyły się, gdy tylko wjechali do środka. Zgasiła silnik, ale nie wysiadła. Clint przeciągnął się na fotelu.
- Nie śpiesz się. Mamy mnóstwo czasu. JARVIS nam załatwi kawę, czy coś.
Pokręciła głową, oglądając w ciszy ścianę garażu przez przednią ścianę samochodu.
- Bucky. Pamiętasz go, co nie? - rzuciła zdawkowo. Ponieważ nie dzwoniła przez cały czas, kiedy postanowiła się ukryć, to nie mieli okazji jeszcze o tym otwarcie porozmawiać. Westchnęła głośno.
- No tak. I co z tego? - Uniósł brew, nie całkiem pewny, dokąd ta rozmowa mogła zmierzać. - Wszystko gra?
Po krótkiej chwili słabości i dziwnym nawiązaniu do dawnego przyjaciela Kapitana, podarowała mu zgrabny uśmiech, który mógł znaczyć nic, a jednocześnie wszystko i wyskoczyła z samochodu. Clint wytoczył się za nią. Ufał, że Nat wiedziała, co robić.
Wyjął swoją torbę ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami, zanim zamknął drzwi od samochodu.
Poszli do windy i Clint wcisnął jeden, odpowiedni guzik z naprawdę wielu innych, lśniących na panelu.
- To może sparring, jak już tu jesteśmy? – zaproponował Barton.
- Może innym razem. Najpierw obowiązki. – Natasha założyła ramiona na piersi. – JARVIS, gdzie Stark?
- Pan Stark znajduje się na dwóch poziomach.
Clint nie mógł się nie zaśmiać.
- Myślałby kto, że jego ego może osiągnąć tak monstrualne rozmiary.
Natasha ukryła uśmiech.
- Nie mam ochoty na sarkazm.
- Przykro mi, panno Romanoff, ale nie zaprogramowano mi takiej funkcji – odpowiedział znów głos lokaja Tony’ ego. Clint mógł tylko wzruszyć ramionami, kiedy Natasha posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. Winda zatrzymała się i niemal równocześnie z tym otworzyły się jej stalowe drzwi. Natasha weszła do korytarza i do jednego ze ściennych paneli, na którym JARVIS wyświetlił model wieży z czerwonymi plamkami oznaczającymi ludzi. Z tej nowoczesnej mapy Natasha wyczytała, że w apartamencie przebywała obecnie piątka ludzi. Jeden w laboratorium, jeden w salonie, dwójka w korytarzu głównym i jeden… Cóż…
Barton nie mógł uwierzyć własnym oczom. Zdaje się, że Stark zawisł między swoją pracownią, a niezamieszkałym pokojem w głębi wieży. To była dla Clinta czysta poezja. Pogratulował sobie, że otworzył Natashy drzwi dzisiejszego wieczoru, bo inaczej w dalszym ciągu zalegałby na kanapie w salonie.
Clint podszedł do niej i położył swoją torbę pod ścianą, nie bardzo wiedząc, co może z nią teraz zrobić.
- Czy mogę jeszcze jakoś pomóc?
Natasha spojrzała na Clinta i skierowała się z powrotem w stronę windy, nie tracąc z partnerem kontaktu wzrokowego.
- Pójdę po Bruce’ a, a ty zajmij się Starkiem. – Stanęła w windzie i oparła dłonie na biodrach, zanim zamknęły się za nią drzwi. Tak zniknęła, a z nią cały chaos, jaki znów wprowadziła w jego życie.
Clint był w wieży raz, a jeśli miał liczyć bitwę o Nowy Jork to dwa razy i przez moment żałował, że nie poprosił JARVISA o jakieś wskazówki. Na szczęście jakoś udało mu się znaleźć właściwą drogę, chociaż przy takiej ilości drzwi i korytarzy wskazane byłyby chyba jakieś tabliczki. Nie był przyzwyczajony do tak wielkich przestrzeni. Serio, w bazach SHIELD są miejsca otwarte tylko dla osób z właściwymi poziomami. Hierarchia zwykle sprawiała, że nie można się zgubić. Oczywiście, Starkowi do takiego zorganizowania brakuje lat pracy i praktyki, a i wtedy Clint nie liczyłby na wiele.
Miał nadzieję, że spotka Marię, ale musiała być jeszcze w pracy, jak zresztą, sama Pepper.
Stark zdążył sobie już dać radę. Patrzył teraz w dziurę nad pracownią, a wokół niego leżał porozrzucany sprzęt i betonowe odłamki parteru, który uszkodził. Clintowi ciężko było powiedzieć, czy to był normalny stan rzeczy, ale bałagan nie przeszkadzał Tony’ emu. Wielkie umysły myślą podobnie, co?
- Panie Stark, ma pan gościa – oznajmił JARVIS, dokładnie w momencie, kiedy Clint przekroczył próg.
Tony wyglądał na ucieszonego, choć z normalną radością nie miało to nic wspólnego. Wyglądał… Dobrze. Zarost jak zawsze utrzymany w ryzach, włosy ułożone, na sobie miał ciemną koszulkę, szlafrok i ciemne spodnie a do tego japonki. Clint oczekiwał, że znów ujrzy prześwitujący przez materiał blask elektromagnesu w jego piersi, ale zobaczył tylko nazwę zespołu Black Sabbath.
- Och, więc to prawda – wypalił natychmiast. Chciał się poprawić, sprostować, ale nie było potrzeby. Stark wiedział, naturalnie, że teraz tabloidy piszą tylko o tym.
- Tak, prawda. Ale zaczynam żałować, że to zrobiłem. – Clint przypatrzył mu się uważnie i dostrzegł świeżo zagojone rany. – Wiesz, miało to swoje plusy. W ciemnościach się nie gubiłem, zawsze to jakieś zabezpieczenie, jak się wraca samemu z imprezy po nocach…
Clint podszedł powoli.
- Taa, założę się, że tak. - Kiedy Tony wrócił do swojego komputera, omijając przy tym głaz wielkości szafy, Clint kontynuował: - Musimy pogadać. To ważne. - Ostatnie zdanie mógł sobie darować. Nikt lepiej niż Tony nie wiedział, że jeśli broń, którą do niedawna sam produkował, posiada Hydra, to sprawa jest więcej niż godna uwagi.

8 komentarzy:

  1. O matko! Rozdział naprawd bardzo fajny.
    Widzę, że akcja coraz bardziej się rozkręca :)
    Cóż, nie umiem rozpisywać się w komentarzach (jak i ich pisać) więc nie będę przedłużać i marudzić.
    Nie pozostało nic innego jak czekać niespokojne na następny rozdział :D
    A! Jeszcze jedno! Ja też chcem Corvette!

    Ja jak nie pojadę na film to się utopię. A Ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Oj tam zaraz niespokojnie! :P Wystarczy sobie usiąść i czekać do soboty. :D
      Jasna sprawa, Corvette najlepsza.
      Niepojechanie na ten film zdecydowanie nie wchodzi w grę. Czekam na niego już od grudnia i ZA ŻADNE SKARBY ŚWIATA nie chciałabym go przegapić :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. No i kolejny rozdział przeczytany :) tym razem jestem pierwsza.
    Rozdział spoko, no i pojawił się Tony :D a właśnie co on zrobił w tym laboratorium? Dziura w suficie haha
    Co ze Stevem? No i ta misja w Stambule... pewnie coś jeszcze o niej napiszesz?
    Pozdrawiam, narazie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarz! Myślałam, że zapomniałaś.
      O Steve' a się nie martwię, powoli wszystko rozwiążę po swojemu, a i o misji w Stambule będzie chwilka, albo nawet i kilka chwilek, to w końcu ważny element zarówno przeszłości Clinta jak i Natashy ;)

      Pozdrawiam i mam nadzieję już wkrótce na rozdział także u ciebie. ;D

      Usuń
  3. A jednak nie pierwsza. Sorki Shadow Smile :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój boru, to chyba znalazłam pierwszego bloga na którym Clint gra pierwsze skrzypce, a nie tylko robi za element komiczny na trzecim planie! A do tego nie ma żadnej Maryśki Sue- już mi się podoba.

    Upewnię się tylko; akcja ff toczy się po CA:WS i przed AoU czy po CA:WS a AoU się nie wydarzy? A jeśli AoU się nie wydarzy to Clint nie ma… pewnych zobowiązań z Laurą?

    I nie chcę wyjść na czepliwą, ale Clint jako dzieciak stracił rodziców w wypadku i wychowywał się w domach dziecka i cyrku, a chatkę ma całkiem z innego powodu, ale rozumiem, że w tym wypadku robisz odejście od kanonu? I w przypadku Marii także, bo w komiksach była niesamowitą służbistką i Clint raczej nie uznawał jej za koleżankę z pracy. Już zauważyłaś, że często zbaczam z tematu?

    Czyli Steve nie dotrzymał obietnicy i nie umówił się z Sharon?

    Jestem trochę obeznana w rosyjskim, więc szykuj się na czepianie ^^

    Końcówka niesamowicie skojarzyła mi się z Howardem z „Agent Carter”- jaki ojciec taki syn :P!

    - N

    Jeśli miałabyś ochotę zadać pytanie Bucky’emu lub Clintowi to zapraszam na: winterask.blogspot.com
    I jeśli nie masz nic przeciwko, dodałam cię do polecanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Wow, no i co ja mam odpowiedzieć?? xD

      Dobra, możesz mówić wprost o mariażu Clinta (swoją drogą nie wiedziałam, że ta jego laska to Laura) bo oglądając jeden wywiad jeszcze przed premierą AOU dziennikarka się machnęła z pytaniem i resztę sobie dośpiewałam...-.- I tego wątku nie będę kontynuować. Czemu? Bo nie, i kropka! ;)
      W sumie to nie wiem, jak to z tym AOU będzie. Akcja CA2 jest oczywiście wpisana w fabułę, ale nowej części Avengers już mi się chyba nie uda jakoś wcisnąć. Jest to raczej niemożliwe, musiałabym od nowa wszystko pisać, zmieniać elementy przeszłości itd.

      Na serio? Przyznam się, że akurat komiksy znam tylko pobieżnie i teraz się czuję trochę jak dziecko, co wpadło we mgłę xD Słyszałam wersję - całkiem możliwe, że mylną, że Clint fakt faktem stracił rodziców, jednakże przy okazji jak ich miał, to jego dzieciństwo ciężko uznać za wesołe. Marię chciałam trochę "zaprzyjaźnić", ale i tak ciągle jej nie będzie, bo zmieniła sobie przecież pracę.

      Na razie nic nie będę zdradzać ;)
      Kurde! Rosyjski ogarniałam trochę w necie, trochę w tłumaczu a trochę z książką w ręce, ale wszystko po trzy razy sprawdzałam. Jak ci się rzuci jakiś byk w oczy, to pisz śmiało!

      Dziękuję za zaproszenie, jak będę mieć moment to daję słowo - wpadnę i zadam pytanie - jak ogarnę, jak, oczywista :D
      I jeszcze raz dzięki za komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń

Zostaw jakiś komentarz! Będzie mi miło i nie zapomnę się odwdzięczyć ;)