niedziela, 10 maja 2015

Rozdział III

Hej! Mam kaca po AOU i jedyne, co mogę wam powiedzieć, to że nie mogę się już doczekać, żeby to obejrzeć znowu. Zresztą, ja byłam stosunkowo późno, wy pewnie na premierze. Jak w waszym odczuciu to wszystko zaplanowali? Ja sobie zabawę popsułam spojlerami, ale i tak przez trzy godziny po seansie nie mogłam z siorą mówić o niczym innym (ona miała w końcu dość, a ja się dalej męczę xD). Jak wam się podobał Clint w innej odsłonie? Mnie bardzo.
A jak Tony? Po "Iron Manie 3" zastanawiałam się, jak to z nim będzie, ale się mile zaskoczyłam. No i jeszcze zastanawiałam się jak film się zacznie a tu akcją mi eksplodowało już na samym początku.
Tak, czy owak, zapraszam do czytania.

***

Dostrzegł Steve’a, który miał cienie pod oczami, jak doły czarnego atramentu, a potęgowała to jeszcze trupia bladość jego twarzy. Doszedł do pierwszego miejsca przy wejściu, starannie unikając reszty drużyny.
Clint zastanawiał się, czy u Kapitana też nastąpiła pooperacyjna depresja, choć miała zdecydowanie inne przyczyny, niż u Natashy. Natasha, wedle ubogiej wiedzy psychologicznej Clinta, opartej głównie na doświadczonej obserwacji innych i znakomitej znajomości własnej partnerki, gwałtownie i wewnętrznie przechodziła właśnie kryzys. Czuł się dziwnie, wiedząc że to jedyna przeszkoda, której nie umiał zlikwidować jednym, celnym strzałem. Drążenie tego tematu w kółko w ogóle nie wchodziło w grę, jeśli miał być ze sobą szczery. Czemu nie mogli z tym po prostu skończyć, jak wcześniej kończyli wspólnie setki dziwnych i czasochłonnych spraw? Czemu Nat udawała, że nie ma problemu, a jeśli chociaż przez sekundę dopuszczała możliwość, iż jednak coś się działo, to nie pozwalała sobie pomóc? Steve z całą pewnością też nie chciał skupiać uwagi reszty drużyny na swoich problemach z Buckym i chyba Natasha musiała mu dać kilka świetnych rad, bo tylko Barton zdawał się dostrzegać fałsz uśmiechu Kapitana.
Natasha przyczaiła się przy oknie, rozmawiając z kimś z wystudiowanym spokojem przez telefon. Bruce wyszedł naprzeciwko Bartona i podał mu rękę. Krzywy, niepewny uśmiech rozjaśnił jego twarz i lekko ją wykrzywił.
- Doktorze – przywitał się Clint.
- Witam. Widzę, że Hydra jeszcze was nie rozszarpała – powiedział i zerknął również na Natashę, ale Clint nie wyczuł, by Banner chciał przez to coś powiedzieć, możliwe więc, że naprawdę się zwyczajnie cieszył, że przyjechali w jednym kawałku.
Przytaknął głową.
- Głównie mnie nie docenili – powiedział nie bez przesadnej dumy.
- Barton. – Kapitan kiwnął mu głową na powitanie i wyraźnie było widać, że się ucieszył widząc sojusznika. – Thor powiedziałby, że zwycięstwo w walce przyniosło ci chwalebne zwycięstwo na miarę Asgardu.
Clintowi również poprawił się humor, kiedy uścisnął Steve’ owi dłoń.
- A ty co powiesz, Kapitanie?
- Że woda sodowa uderzyła ci do głowy. – Jego wzrok powędrował do Natashy. – Macie coś wspólnego – dodał ciszej.
Clint wyszczerzył się.
- Nie, to ona ma to po mnie.
Tony pojawił się między nimi i wkrótce wszyscy zajęli miejsca w zestawie wypoczynkowym, który jednogłośnie i bezsprzecznie został zamieniony na centrum dowodzenia Avengers. Zobaczenie ich wszystkich w cywilnych strojach było dla Clinta dosyć dziwne; ale nie złe, po prostu czuł się z tym osobliwie, jakby broniący Nowego Jorku herosi właśnie zostali wyrwani z innej bajki.
Kapitan musiał teraz dzielić kanapę z pochylonym Brucem, żeby móc aktywnie brać udział w dyskusji. Natasha zasiadła tuż nad nim, na oparciu sofy. Clint kategorycznie odmówił spoczęcia na fotelu, którego z kolei Tony całkowicie sobie podporządkował, przerzuciwszy nogi przez podłokietnik.
Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazywały, że Clintowi nie uda się żadnym sposobem zapoznać żądnych odpowiedzi przyjaciół z faktami, a jednocześnie nie dodać żadnych informacji rujnujących dobre imię jego, czy (w szczególności) Natashy. Półprawdą nie zamknie ust Steve’ owi, natomiast Stark nie dałby im później żyć, gdyby się dowiedział, że zmanipulowali szczegóły na potrzeby oczyszczenia własnego sumienia. To – w zgodzie z ideą spójnej drużyny, rzuconej przez Fury’ ego – byłoby coś, co do tej pory bez przerwy robiła Hydra i podchodziło pod oczywistą zdradę.
Clint miał świadomość, że dyskusja nie będzie łatwa.
- Słuchajcie, pewnie niektórzy z was już co nieco wiedzą o tym, dlaczego znów się spotkaliśmy. – Rzucił otwarte spojrzenie Tony’ emu, który z zainteresowaniem przesuwał dłonią po brodzie. Nie odpowiedział, ale było widać, że nie wtrąci się do wyjaśnień, jakich pewnie Maria mu poskąpiła. Clint westchnął i ruszył do barku. – Najpierw muszę się napić.
Natasha zsunęła się z oparcia i stanęła w miejscu, gdzie przed chwilą stał jej partner. Barton sięgnął po szklankę i napełnił ją pierwszym z brzegu napitkiem.
- Hydra dość jawnie zaczęła bawić się w jakieś testy na ludziach, co przykuło uwagę lojalnych informatorów Fury’ ego.
- Testy na ludziach? Wiecie coś konkretnego? – zapytał Bruce.
Nat skinęła głową.
- Na szczęście, to nie to, co myślisz, Bruce. Twojego przykładu jak na razie nikomu nie udało się powielić.
- I dobrze – dodał z ulgą Steve, uśmiechając się do doktora. Bruce także się uśmiechnął, dając innym do zrozumienia, że nie przeszkadza mu pozostanie jedynym w swoim rodzaju.
- To testy mające na celu skopiowanie serum superżołnierza. – Natasha miała na tyle subtelności, by ominąć Steve’ a wzrokiem.
Clint poczuł, że nie może jej tak po prostu zostawić z tym całym Stambułem.
- Jeśli jeszcze się nie domyśliliście, to mówię: nie, jak na razie im się to nie udało. Osobiście dopilnowaliśmy, żeby nie mieli tak łatwo od samego początku.
Tony musiał zironizować.
- Za tym musi kryć się fascynująca historia.
- Tak – odpowiedziała niespodziewanie Natasha, wprawiając Steve’ a i Bruce’ a w zaskoczenie. – W pierwszym roku mojej pracy dla SHIELD ja i Clint wyjechaliśmy do Stambułu na szybką akcję rozpoznawczą, która skończyła się pożarem jednego ośrodka na brzegu. Jacyś badacze prowadzili tam nielegalne eksperymenty na ludziach, których trzeba było się pozbyć.
- Naukowców. – Stark strzelił w jej stronę palcami, jakby zgadując, o co jej chodzi.
Założyła ramiona na piersiach i westchnęła.
- Wszystkich – warknął Clint zamiast niej, a ona, nie wiedzieć czemu, spojrzała na niego z lekką dezaprobatą. To był dla niego jasny sygnał, że powinien ugryźć się w język. Skutecznie udał, iż nie zauważył tego niemego ostrzeżenia.
Oczy wszystkich były skierowane na ich dwójkę, ale wreszcie nikt nie starał się im przerywać, co tylko dało im szansę przejścia do meritum całej sprawy. Clint był zaskoczony, bo tak naprawdę pierwszy raz współpracował z drużyną na sucho, bez broni, ale powoli analizując sytuację, jak to zawsze miało miejsce w SHIELD przed ważniejszą operacją. Nie spodziewał się, że rzeczą zdolną zamknąć usta Starkowi, Steve’ owi i Bannerowi (o którym myślał, że będzie spokojnie czekał na decyzję reszty) było zabijanie.
Przydałoby się rozruszać jakoś to towarzystwo.
- Były jakieś eksperymenty z ładunkami wybuchowymi, co zainteresowało ciekawskich – kontynuowała Natasha.
Bruce rozkaszlał się na dobre, co przerwało ciszę. Doktor nie wyglądał na chorego, co kazało Clintowi przypuszczać, że stanęła mu w gardle jakaś rewelacyjna uwaga, którą chciał się podzielić z drużyną.
Steve kilkakrotnie poklepał go po plecach, ale Banner zamilknął.
- Tony, czy wiadomo ci coś na temat tego ewenementu? – zagadnął go Kapitan.
Stark przybrał z powodzeniem zaskoczony wyraz twarzy i groteskowo zakrył usta rękoma.
- Coś takiego, zapomniałem wam powiedzieć, że łatwiej znaleźć kupca niż złodzieja. - Taka odpowiedź stanowczo nie zadowoliła wyczekujących Mścicieli, więc Stark stał się tak poważny, jak tylko potrafił. - Co dziwne, wszyscy z działu handlowego zapewniają mnie, że nie było okazji do kradzieży, ani danych, ani materiałów. Happy czuwa cały czas nad bezpieczeństwem i jakoś nie widzę innych możliwości. Jesteś pewna, że tu chodzi o moją broń?
Natasha pokręciła głową.
- To była jedyna pewna rzecz, jaką wiedzieliśmy o tych badaniach. - Uniosła brwi. - Ale jeśli mówisz, że to nie twoje...
- To co, Hammera? - wtrącił się Bruce, otwarcie wątpiąc w taką wersję wydarzeń. Chociaż środowisko, w jakim Hammer się obracał, zawsze było podejrzane, to jednak mało prawdopodobne, by zaopatrywał Hydrę w broń potrzebną do zaprowadzenia tyranii na świecie.
Stark podzielał zdanie Bannera. Już na wstępie pokręcił głową z politowaniem.
- Hammer to baran - podsumował Tony.
- Fakt, nie jest zbyt lotny, ale Hydra nim nie pogardzi, bo ostatecznie mogą wybrać albo jego, albo Tony' ego.
- Już sam nie wiem, co gorsze.
- Tony, trzeba o to dyskretnie zapytać - powiedział znacząco Steve. Gdyby Clint miał pewność, że kilka suchych faktów o Justinie Hammerze wystarczyło do tej dyskusji, to wtrąciłby słówko o tym, że facet jest dość bystry, żeby wynegocjować dla siebie jakieś lepsze warunki z Hydrą. Steve kontynuował: - Masz jeszcze kontakt z Rhodesem?
- Jasne. - Tony uniósł brwi, jakby to pytanie było niepoważne.
- Upewnij się, czy nam pomoże. Byłoby fajnie mieć kogoś, na kogo słowach można polegać - ostatnie zdanie bardziej wymruczał, na tyle cicho, żeby Stark go nie usłyszał. Bruce ukrył uśmiech.
Stark nawet się nie poruszył.
- Sir, proszę wybaczyć, że przeszkadzam, ale panna Potts kazała mi pana powiadomić, że za kilka minut jej samolot wyląduje na lotnisku – przerwał nagle ciszę JARVIS.
Tony odparł tylko:
- Świetnie, doczekałem się. – Wstał płynnie z fotela, w którym już zdążył się zagłębić i skierował się w stronę wyjścia.
- Tony – zawołał za nim rozczarowany Steve, zdając sobie sprawę, że sytuacja zaczyna wymykać mu się spod kontroli. – Tony!
Bruce powiódł wokół pustym, smutnym spojrzeniem. Natasha i Clint zgodnie ani drgnęli, pozwalając Starkowi po prostu dojść bez przeszkód do drzwi. Odwrócił się tylko na moment, a Clint prawie prychnął, kiedy Stark założył z rozmachem swoje pilotki.
- Zanim wyjdę, mam do was jedną prośbę. Pepper ma myśleć, że to przyjacielska schadzka. - Uśmiechnął się w przykry sposób i wyszedł z salonu.
Steve z całych sił starał się nie wyglądać, jakby Iron Man właśnie zdzielił go metalową pięścią w twarz, ale słabo mu szło. Pozbierał się i przybrał najprostszy, najbardziej ascetyczny wyraz twarzy, jaki mógł tylko wyćwiczyć żołnierz, po czym wstał. Clintowi było go żal jak nigdy wcześniej w życiu. Rogers naprawdę był sercem i duszą prawdziwym wojownikiem, za to go cenili, za to SHIELD go ceniło. Ale jego najcenniejszy, zdawałoby się, atut jednocześnie bardzo szybko go niszczył. W czasach, w których żyli, niewiele można było ugrać pięknymi przemówieniami.
Chyba chciał coś powiedzieć, a kiedy się zawahał, Natasha to wykorzystała.
- Schowaj te złote myśli, Steve. - Spojrzała na niego poważnie, zanim przetoczyła po nich wszystkich wzrokiem. - To nie nam są potrzebne,
Powiedziała i wyszła, jednocześnie mówiąc coś do JARVISA,
Steve schował aforyzmy w kieszeń razem z rękami. Spojrzał na Clinta i kiwnął na niego głową, zanim wycofał się na korytarz, Barton w pierwszej chwili zastanawiał się nad tym, co zrobi Natasha, ale nie chciałby jej nakryć na rozmowie, z kimś, do kogo dzwonić nie powinna. A w każdym razie nie musiała.
Westchnął i szybko dopił resztkę brandy.
Klepnął przyjacielsko Bruce' a po plecach, obserwując go uważnie przez chwilę, gdy już ruszył za Kapitanem, czy ni stąd, ni zowąd nie robi się zielony.
Steve czekał na niego, z pięściami opartymi na biodrach. Uniósł wzrok, jak tylko wszedł.
- No Kapitanie, widzę, że musimy ukarać niegrzecznego chłopca - palnął Clint i zakasał rękawy. - Co najpierw? Zabierzemy mu zabawki? - spytał konspiracyjnym tonem.
Rogers nawet nie mrugnął. Ale jeden jego uśmiech znaczyłby dla Clinta tyle, co zielone światło.
- Powoli, Barton. Żeby była domówka, muszą być goście.
Clintowi omal szczęka nie opadła. No nie, pomyślał, jak Kapitan wyprawia imprezę na złość Starkowi, to musi być wydarzenie stulecia.

15 komentarzy:

  1. Jak im się nie udało stworzyć serum skoro Bucky sobie hasa po świecie i nie ma bata, by go nie miał? Ok., udoskonalano go na Ukrainie, ale Zola jednak stworzył to serum, a że Zola to Hydra to im się udało. Może jestem ciemna, ale serio się pogubiłam.

    Patrząc na to, jak Hammer został przedstawiony w MCU to na ich miejscu cieszyłabym się, gdyby to jednak była jego broń :P Jedna
    „atut jednocześnie szybko go niszczyło” powinno być niszczył.

    Dlaczego mam dziwne przeczucie, że ta „domówka” źle się skończy :P?

    - N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najukochańsza!!! Naprawdę wielbię cię, że do mnie wpadłaś i bardzo mi to schlebia, ale przystopuj odrobinę! xD

      W tym momencie rozwalasz mi cały plan fabularny. Poza tym ja wiem, że Zola coś tam niby pokombinował z serum dla Bucky' ego ale to mnie ostatecznie nie przekonuje, że on sobie tak je stworzył. Dla mnie odtworzenia serum bliżej był Banner niż Hydra. Chociaż faktycznie z tego, co pamiętam Red Skull to serum zażył, no ale... On jednak nie przeżył tyle, co Steve - co, moim zdaniem osiągnął tylko dzięki hibernacji w lodzie - i dlatego w tym momencie niekoniecznie z całym dorobkiem Marvela się zgadzam.

      No a tak oprócz tego, to daj się trochę zaskoczyć! :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Film był rzeczywiście fantastyczny. Mnie się podobały wszystkie postacie, ale Quicksilver wypadł trochę gorzej.

    Mam wrażenie, że Pepper nie będzie zadowolona z tej domówki :D

    Biedny Steve :(. Tak się stara, tak się stara i nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Quicksilver był spoko. Wszak ocalił Clinta, ale masz trochę racji. Jakoś tak cienko wypadł przy innych, moim zdaniem nie wykorzystali całego swojego potencjału :)

      Dziękuję za komentarz! A za tydzień zapraszam na domówkę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Och na samym wstępie powiem tylko jedno... Ta chemia pomiędzy Nat a Clintem! Och!
    A co do Steva, biedaczysko, ale wiem, że potrafi się zemścić Młahahahahahaha XD
    Stark to świnia, ale go kocham, po prostu jest nieziemski, wiem że-moim zdaniem- nikt (wybacz, ale nawet ty) nie jesteś w stanie odzwierciedlić jego możliwości (w sensie żartów i docinek) i jego charakteru...och God!
    Co do opisu, może nie jestem nie wiadomo jak wielką fanką Marwela, ale wiem, że to, co napisałaś, jest świetnie napisane i z sensem, więc (odwołując się do pierwszego komentarza pod postem) -N N'rill'iree wybacz, ale znam autorkę tego bloga na tyle dobrze, że wiem, iż sprawdziłaby dziesięciokrotnie informacje na ten temat (ba! Ona to wszystko wie bez patrzenia, na jakiekolwiek strony itp; jest kompletną fanką Marwela, która przesiedziała większość czasu na zebraniu klika kronie tych samych informacji XD), więc nie rozumiem, jakie masz zastrzeżenia, gdybyś dokładnie przeczytał/a rozdział i sprawdził/a wszystkie informacje (dokładnie!) na temat serum, to wiedziałbyś/abyś, że Alphear nie popełniła błędu :)
    Kochana, te przeżycia, może nie oddają tego tak jak migające światełka w metalowym pudełku ze szkiełkiem, ale i tak da się czuć ten klimat. ŚWIETNEEEE!!!
    Zapraszam do mnie kochana http://odchylenie-od-normy.blogspot.com/
    za niedługo powinien być nowy rozdział ;* nie pogniewam się, gdybyś skomentowała.
    Słońce czekam na nn Bett & Az
    :***
    PS: Jedyne co mi nie pasuje to....




    Dziękuję, że przeczytałaś i wysłuchałaś moich zastrzeżeń XD :*
    PS2: Sorki za błędy i tyle zajętego miejsca pod postem :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No no, dziękuję za komentarz. Się doczekałam!
      Chemia, chemia, chemii brak, jak na razie.
      Wiem, wiem, to przez aktora, na stówę. Jakżebym chciała podrabiać Roberta Downeya Jr., nie, nie. No ale to ryzyko zawodowe. Trzeba chociaż spróbować ;)
      To słodkie, dziękuję, że mnie tak bronisz, jak lwica, Benitti, choć naprawdę zależałoby mi, żebyś nie miała przeze mnie nieprzyjemności :*

      Cóż, stawiasz mnie w naprawdę trudnym położeniu. No bo wiesz, lepiej jednak znaleźć jakąś dziurę w całym. Szanuję ludzi, którzy mnie opieprzają, nieważne, jak głupi to brzmi i dlatego w głębi duszy wiem, że N N'rill'iree ma rację :D

      Jak tylko będę mogła, to wpadnę, jednakże szkoła - rozumiesz...
      Pozdrówka ;)

      Usuń
    2. Nie wiem, co ma do tego znanie lub nie znanie autorki osobiście, bo doczepiłam się części fabuły, nie autorki samej w sobie :) I przeczytałam dokładnie rozdział i nadal jestem przy swoim zdaniu.
      Czytam Marvela od ładnych kilku lat, a fanką Bucky'ego jestem od kiedy przemalował pierwszy nazistowski czołg na różowo, więc też już trochę będzie.Bucky z Ziemii 616 (głównego uniwersum komiksowego) serum nie ma, ale MCU Bucky ma je na 100%, bo zostało to potwierdzone. Poza tym, zwykły człowiek nie przeżyłby siedmiu dekad prania mózgu, tortur i przetrzymywania w kirokomorze.
      I tak, Red Skull mial serum. Zola pracowal nad odtworzeniem go (nawet na krwi Steve'a) i raz mu sie udalo- własnie na Bucky'm.
      Nie twierdze oczywiscie, ze to jakis wielki i karygodny błąd, bo autorka ma prawo naginać kanon na własnym blogu i nie zamierzam wiecej sie tego czepiac, bo jest to zgodne z jego fabułą :)
      Nie do konca to zrozumiałam i zwyczajnie chcialam sie upewnic czy dobrze mysle :)
      -N

      Usuń
  4. KINO DLACZEGO TY JESTEŚ TAK DALEKO to znaczy ekhem, witaj ^^
    Natknęłam się na twoje opo i za cholerkę nie potrafię rozgryźć o czym będzie. Zapowiada się ciekawie więc mam nadzieję że nie zrezygnujesz z niego i doprowadzisz do końca :) sama pisze opo o Lokim i Kapitanie Ameryka więc wiem co to znaczy "wdrążyć się w temat"
    Weny
    Pozdrawiam
    Rachel
    SPAM!
    http://projekt-house.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło. Może ci za dużo naspojlerowałam, bo ja nie mam się komu wygadać w tej mojej szkole xD Wszystkie moje koleżanki jadą dopiero w pt i nie chcą spojlerów. Szkoda. Rozgadałabym się na temat tej ignorancji w stosunku do Nat i Clinta w filmie!!
      No, na tym etapie już powinnaś się trochę domyślać :D Dzięki, też mam taką nadzieję. Ostatecznie tyle mi pozostało.

      A podasz linka na tego bloga?? ;)
      Wpadnę na pewno!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Pani N nie widzi zakładki spam, więc pochwali się tutaj, że zaczęła pisać fanfikszona: winter-kills.blogspot.com
    Jeżeli nie lubisz spamu to usuń komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No są wszyscy Avengersi :D nastroje raczej kiepskie w drużynie, ale mam nadzieję, że się poprawią :) Rozdział spoko.
    A'Propos filmu, mnie osobiście zawiódł. Gdy wyszłam z kina, miałam mieszane uczucia, a nie powinno tak być (po KA2 byłam mega podekscytowana i poprostu nie mogłam się doczekać kiedy znów obejrzę ten film, a AOU chciałabym obejrzeć znowu, tylko dlatego, że mam nadzieję, że okaże się lepsze niż mi się wydaje po pierwszym obejrzeniu) Wątek Bruce'a i Nayashy kompletna porażka. Ogólnie film miał potencjał, ale jak tak można zniszczyć najfajniejszą postać damską? Natasha w ogóle nie była sobą (oprócz tej sceny gdzie "zamienia" Bruce'a w Hulka :)) Po tak fantastycznej pierwszej części, spodziewałam się po Whedonie czegoś lepszego...
    Pozdrawiam i narazie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz.
      Zauważyłaś?
      Myślę, że Whedona przytłoczyła ilość wątków i postaci w tym filmie i jakoś tak właśnie nie wyszło, jak trzeba.
      Romans Natashy i Bruce' a - jak moja siora zobaczyła scenę w chatce to zasłoniła oczy, tak była zażenowana. Wolałabym, żeby Czarna Wdowa sobie z nim odpuściła ;) Ogólnie nie była zła, po prostu pokazano jej bardziej ludzką twarz a ona ma ją naprawdę mroczną. Nie podobał mi się jeszcze moment, w którym miała łzy w oczach, kiedy mówiła o tym, że nie może mieć dzieci - zrobili z supersziega, manipulatorki, zabójczyni, akrobatki etc. zachuchaną mimozę. której jedynym życiowym celem jest znaleźć sobie faceta ;_:
      Fajne było jak wyskoczyła na motorze z samolotu :3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Pani N się chwali, że dodała pierwszy rozdział!
    Kończę z zaśmiecaniem komentarzy, obiecuję :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz to już ostatni raz, słowo!
    Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej informacji tutaj: http://winter-kills.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Zostaw jakiś komentarz! Będzie mi miło i nie zapomnę się odwdzięczyć ;)