niedziela, 17 maja 2015

Rozdział IV

Och, no co mi się ta akcja tak wolno toczy. Dzisiaj znowu tylko gadają i Tony chyba dodaje jakieś minimum dynamiki tej scenie, albo to jedynie moje przywidzenia. Prawda jest taka, że cały weekend przesiedziałam tutaj i nie mogłam się skupić na niczym oprócz tego, nawet na jakiejś głupiej historii. A później byłam chora i tak zleciało.
Mam nadzieję, że u was lepszy tydzień.
Oh, well. No to zapraszam!
PS: N, pamiętam że u ciebie nowy rozdział, ale pozwolisz, że najpierw wezmę się za moje zadanie domowe? xD

***
JARVIS próbował ich zatrzymać.
Naprawdę.
I pierwszym, co Clint chciał powiedzieć Tony' emu było to, że jego lokaj ma jaja. Tyle że wszystkie zabezpieczenia padły, kiedy w końcu Natasha dotarła do głównego komputera JARVISA. Jedną z jej wielu wartościowych umiejętności było to, że potrafiła zhakować wszystko, nawet to, co stworzył Stark.
Mimo to Barton miał wrażenie, że źle zrozumiał Kapitana, albo definicja imprezy zmieniła się aż tak radykalnie przez pół wieku. Krążąc po wieży, zauważył, że większość jego kolegów z SHIELD rozgościło się i chyba zaczęło zmieniać dostępną przestrzeń w swoją nową siedzibę. Tony’ emu naprawdę sporo czasu zajęło odbieranie Pepper z lotniska, więc w międzyczasie pojawiła się też Maria (swoją drogą, ciekawe, czy doceniła starania jego i Nat, by nieco „rozerwać” Kapitana). Rhodes miał być już w drodze. Jak również tajemniczy Sam Wilson, o którym Clint wiedział jedynie, że zachował się, jak trzeba, kiedy ze Stevem i Nat nie było za ciekawie, a co wystarczyło, by miał o nim dobre zdanie.
Spodziewał się, że porozumie się z Rogersem i tym razem już naprawdę dowie się, co się szykuje. Dobrze, że nie zdążył jeszcze wdziać na siebie imprezowych ciuszków.
Steve krążył gdzieś w poszukiwaniu głównych sprawców domówki.
- Clint, widziałeś gdzieś Romanoff? – spytał zagubiony, zatrzymując się przed zdenerwowanym rojem starych znajomych Bartonem, stojącym od jakiegoś czasu w miejscu ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.
Nie był w ciemię bity. Było to co najmniej dziwne, że po jednym cholernym telefonie Kapitana Ameryki w jednym miejscu z szybkością błyskawicy pojawiło się pół Helicarriera.
- Jasne – powiedział z pewnym żalem, jakby Steve właśnie mu ubliżył. Patrzył trochę nieufnie, ale zachowując spokój.
Rogers nie ustępował mu w determinacji i ani przez chwilę nie dał po sobie poznać, że się zawahał. Nie do końca był pewny, czy Steve już uważa to za zagrożenie buntu, czy zwykłą nieuprzejmość z jego strony. Uśmiechnął się do niego, co nie miało nic wspólnego z prawdziwymi emocjami.
- Nie powiesz mi, gdzie jest, tak? Co to, tajemnica państwowa?
- Wiesz, Steve, to zależy – odparł zamyślonym tonem, celowo spoglądając na sufit. Steve pokiwał głową, jeszcze tuż przed tym, kiedy Clint skończył zdanie. – Przydałoby się trochę rozluźnić atmosferę.
- Poszedłem z SHIELD na układ.
Clint uśmiechnął się.
- Od kiedy to jesteś takim fanem procedur Fury’ ego? Muszą ci się źle kojarzyć po ostatniej przygodzie. – Bardzo starał się, żeby nie atakować Kapitana wprost, bo – stwierdził to nagle – to by w żadnym razie nie pomogło.
- Spróbujemy przekonać Tony’ ego. On jest nam potrzebny. Jeśli się nie uda, Hill ma plan awaryjny, opracowany zaraz po sprawie z Mandarinem.
Tym razem Clint był naprawdę zaskoczony i zainteresował go ten „plan awaryjny”, a zgodnie z własną naturą przyjął bardzo neutralną minę.
- Wiesz jaki?
Steve wzruszył ramionami.
Barton ruszył w stronę kuchni, gdzie zaszyła się Natasha, wołając do niej już na korytarzu, a Rogers podążył za nim, nie zdradzając żadnego żalu w związku z niespodziewaną nagonką Clinta. Natasha zgłodniała po otwarciu agentom wszystkich drzwi. Siedząc na kuchennym blacie, bez pośpiechu jadła swoje płatki kukurydziane. Była jak najbardziej spokojna, a nawet rozbawiona.
Steve nie zapomniał powiedzieć jej smacznego, nawet jeśli nie miał pojęcia, czego dotyczył plan awaryjny. Clint już nie był taki grzeczny.
- Cześć, chłopaki. – Pomachała im łyżeczką. – Nie idziecie się bawić?
- Ha-ha-ha – zaśmiał się sucho Barton. – Wiesz, że nie lubię chamskiego techno, Natasha. Dzwoniłaś do Marii, prawda? Wtedy, jak poszedłem po Starka.
Zjadła kolejną łyżkę płatków i odłożyła miskę.
- Tak. – Przeskoczyła po nich dwukrotnie spojrzeniem. – Wiedziałam, że Tony się nie zgodzi. Dałam Marii znać, że już dotarliśmy i że ma wysłać grupę operacyjną.
- W jakim celu?
- Po mandroidy – powiedziała lakonicznie, przekrzywiwszy głowę z półuśmiechem. Ta nazwa nie zrobiła na nich zbyt dużego wrażenia, więc wróciła do swojej późnej kolacji.
Musieli się jednak domyślić, że chodzi o coś, co grupa miała od Starka „pożyczyć”, bo dlaczego w takim razie mieliby tu przyjeżdżać? Clint raczej nie miał z tym problemu; chciał się po prostu dowiedzieć, skąd nagle znalazło się w wieży tyle gości z odznakami SHIELD, którzy pewnie wcale nie zamierzali poszaleć na koszt milionera. Jednak Steve od razu zaczął paplać z dezaprobatą o czymś, że rozumie jak ważnym członkiem ich drużyny był Iron Man, ale to jeszcze nie powód, żeby okradać Tony’ ego…
- Nie zamierzamy nic kraść. – Natasha przewróciła oczami z politowaniem, dodając wyjaśnienie: – One od zawsze należały do nas, Tony pomógł nam w budowie. To wszystko. Po rozpracowaniu SHIELD musiało znaleźć dla nich jakąś kryjówkę i wybrali ogromny drapacz chmur Starka. Hydra nie miałaby jak dostać się na ten poziom, bo jest prywatny, a my mieliśmy tu Marię.
Steve i Clint spojrzeli po sobie.
- To do czego te mandroidy? – dopytywał się niechętnie Rogers.
- Tajna broń zbudowana ze stopu tytanu do użytku przez SHIELD, po to, by jej użytkownik mógł odpowiedzieć na rozmaite zagrożenia. Również te, którym nie sprostaliby zwyczajni agenci – wyrecytowała z pamięci, więcej uwagi poświęcając kolejnej łyżce płatków. Zaczęła też przebierać stopami w powietrzu.
Clint musiał jej uwierzyć na słowo, że tak było. Tajna broń. Chryste, pomyślał, pracowałem dla tej organizacji dwadzieścia lat z hakiem, a nie wiedziałem, że SHIELD ma jakieś procedury bezpieczeństwa po rozpracowaniu. Nie przyszło mi do głowy, że mają miniDestroyery na wypadek rozmaitych zagrożeń.
Zaczął się też zastanawiać nad inną sprawą: co Tony miał na swoje usprawiedliwienie? Pomagał je stworzyć, ale o niczym nikomu nie wspomniał? Ile (albo raczej: czym) Fury zapłacił szalonemu geniuszowi z milionami na koncie?
- Przerażasz mnie czasem tą wiedzą – przyznał Steve. Barton trochę się z nim zgadzał. To on ją zwerbował, a czuł się jak nowicjusz…
Natasha spojrzała na niego spod rzęs.
- Po co pytałeś – bardziej to zabrzmiało, jakby się zastanawiała, po co Kapitan Ameryka pyta, skoro wolałby nie wiedzieć.
JARVIS dał znać, że pan Stark jest już w domu i to według Clinta zabrzmiało trochę, jakby lokaj Tony’ ego się odgrażał, więc uznał to za bardzo zabawne. Wesoło też na pewno będzie, kiedy drzwi windy się otworzą i Stark wejdzie do swojego apartamentu. Przydałby się jakiś ogromny afisz z kolorowym napisem „Witajcie w domu, państwo Stark!”.
Kiedy Natasha skończyła jeść, całą trójką wybrali się ponownie do salonu, gdzie Maria próbowała rozmawiać z obydwoma swoimi szefami. Tony nie był zły. Ta pomarańczowowłosa kobieta w ołówkowej spódnicy w kolorze weneckiego różu i zwiewnej, szarej koszuli, przylegającej jej do talii była zła. Jej torebka leżała pod kanapą, a ona krążyła wokół pokoju, zadając Hill różne pytania z surowym wyrazem twarzy. Tony próbował przetłumaczyć coś kategorycznie Marii, napomykając coś o tych agentach.
Kiedy ich jednak zobaczył, pierwszym, co zrobił, było wycelowanie w ich stronę oskarżycielskiego palca.
- Agentko Romanoff.
- Szybko się domyślił - mruknął Clint półgłosem do Nat, na co się do niego uśmiechnęła w odpowiedzi.
Czy to naprawdę było aż tak oczywiste?
- Wiem, że to ty. Na pewno.
- Wyluzuj, Stark - powiedziała Natasha, przedłużając samogłoski i uśmiechając się leniwie. - Musiałam coś zrobić, uniemożliwiałeś nam otwarte działanie.
Clint spojrzał prosto w oczy tej sławnej Pepper, stojącej murem za Tonym. Nawet w takiej chwili wyglądała na stuprocentowo roztropną i poukładaną. Od razu zrozumiał, kim musiała być.
- Virginia Stark, prawda?
Jeśli Clint liczył, że jego uwaga wywoła rumieńce, popłoch albo zdenerwowanie u kobiety, to musiał być rozczarowany, jednak w końcu żart się udał. Nigdy nie był pewien, czy między Starkiem a jego asystentką coś w końcu było, czy nie.
- Wystarczy Pepper, agencie Barton - przywitała się w podobnym stylu, nie zdradzając nawet, że zauważyła jego uwagę. - Pepper Potts - dodała jeszcze twardo na koniec.
Pepper?
- Jak Dr. Pepper?
Skojarzenie było suche i absolutnie nikogo poza Clintem nie rozbawiło, ale miało w sobie dziwny urok. Steve przestał szukać najszybszej drogi ucieczki i Tony na moment dał Natashy spokój.
- Panie Stark, jeśli pan pozwoli, to ja wszystko wyjaśnię - zaoferowała Maria, prostując się na kanapie. Natasha i Clint minęli Tony' ego, zmierzając do dwóch foteli. Steve przyłączył się do Hill, a na twarzy Starka wyraźnie rozbłysła informacja o nadprzyrodzonej ciekawości Tony' ego. Jakby nie mógł nic zrobić, że nie może się doczekać. Maria mówiła ostrożnie i dosadnie, ale - oczywiście - nie zdradzając przy tym więcej, niż Stark musiał wiedzieć. Prawie w taki sam sposób powtórzyła tylko wytłumaczenie Natashy, przy czym w trakcie podszedł do niej jeden z kilku agentów i szepnął coś.
Clint zauważył, że obie spojrzały na siebie w dziwny sposób.
- Nat, - Barton uśmiechnął się do niej – co ty kombinujesz?
Na dosłownie chwilkę odwróciła wzrok, by kliknąć szybko kilka razy w ekran swojej komórki, po czym ponownie napotkała jego spojrzenie i uniosła kącik ust tak intrygująco, że Clintowi aż serce zabiło dwa razy szybciej.
Powoli przesunęła spojrzeniem po całej drużynie i zatrzymała je na rozpartym na kanapie Tonym, który i tak ani myślał przyjąć do wiadomości nielegalnego - jak mu się zdawało - nalotu tajniaków Fury' ego.
- Ja i Maria zachowałyśmy się trochę niegrzecznie i nie spytałyśmy cię o zdanie, ale to tylko i wyłącznie ze względu na twoje bezpieczeństwo. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że Hydra nie żartuje. A w przypadku rozpracowania, im mniej Stark wiedział, tym lepiej dla niego. – Puściła do niego przyjaźnie oczko.
Tony podniósł się niezgrabnie do pozycji siedzącej. Na jego twarzy zakwitło uprzejme zaintrygowanie, pomieszane ze zdziwieniem, jakby właśnie zastanawiał się, czy najpierw pogratulować Romanoff zmyślności, czy wypomnieć jej, że jest skończonym szpiegiem i żadna terapia świata jej nie pomoże.
- Chwilunia. – Rozejrzał się po zgromadzonych z wyjątkowym zamieszaniem. Uniósł oskarżycielsko palec w stronę stojącej pośrodku Natashy. – To właśnie… Cały czas… - Umilkł, a jego twarz zastygła w niemocy i bezradności tak uroczej, że miało się ochotę Starka przytulić. – Brak mi słów – przyznał pogodnie, opuściwszy dłoń na kolana i uśmiechnąwszy się do kobiety.
Przekrzywiła głowę, jakby skromnie nie zamierzała się przechwalać.
- To nie było trudne.
Rogers roześmiał się w głos, jakby to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszał.
- Chcesz powiedzieć, że ukryłaś coś przed Hydrą pod samym nosem Tony’ego, a on nawet nie zauważył? – Clint był pełen podziwu i z trudem sam powstrzymywał się od salwy śmiechu.
Tony przypatrywał jej się ze wzrokiem żądającym natychmiastowej odpowiedzi. Popatrzyła konspiracyjnie w stronę Hill, która profesjonalnie starała się nie zwracać na siebie uwagi reszty.
- Technicznie to nie ja, tylko SHIELD.
Stark w mig pojął, o co chodziło.
Wycelował palcem w byłą wicedyrektor SHIELD.
- Zwalniam cię.
Barton roześmiał się, kryjąc twarz w dłoniach.
- Wolałbym w to nie wnikać - zadeklarował Rogers.
- A ja tak. - Stark odwrócił się z pokrzywdzoną miną do Pepper. - Czy nie mam nic do powiedzenia we własnym domu?
Pepper nie traciła rezonu.
- Więc, gdzie je ukryliście? - zwróciła się zarówno do Marii, jak i do Natashy. Clint też się już gubił, kto tak naprawdę był mózgiem tej operacji. Dałby głowę, że jego była partnerka specjalnie odwracała od siebie uwagę na Hill, ale może rzeczywiście nie miała w tej operacji zbyt dużej roli.
Obie na siebie spojrzały.
- Cóż, skoro ani Tony, ani Hydra jeszcze nie odkryli tego miejsca, to niech przejdzie do legendy - zadecydowała ostatecznie Maria. - Tym bardziej że zaraz po naszej wizycie wszyscy ciekawi zrobią gruntowny przegląd wszystkich pięter.
Nikt nie miał chyba z tym problemu. Barton trochę żałował, że dziewczyny nie podzieliły się sekretem lokalizacji Komnaty Tajemnic, ale teraz jedynym, czego chciał bardziej było zobaczenie na własne oczy mandroidów, mających dać im przewagę nad wrogiem. Musiały być niesamowicie ważne, skoro wiedziały o nich nieliczne osoby (Co? Że niby trajkoczę gorzej niż plotkara...? Skandal!).
W międzyczasie Steve usłyszał charakterystyczne pioruny, które pojawiły się równie szybko, jak zniknęły. To Tony 'ego dostatecznie przekonało, że nie ma co komplikować sprawy, jeśli agenci operacyjni znikną z wieży jeszcze tej samej nocy i że musiał znaleźć kolejne wolne łóżko dla nowo przybyłego boga. Ulotnił się najwcześniej, a Pepper i Maria odeszły na stronę, żeby omówić niektóre szczegóły. Atmosfera zrobiła się dużo przyjemniejsza. Idealna, żeby uciąć sobie drzemkę po pełnym wrażeń wieczorze.

6 komentarzy:

  1. Nie, N nie pozwala!
    I żeby było zabawniej, teraz N jest chora i jarzy znacznie wolniej niż zwykle.

    Znowu jestem ciemna- u ciebie SHIELD dowodzi nadal Fury, a nie Coulson czy Gonzales i spółka?

    „Steve przestał szukać najszybszej drogi ucieczki” oknem Steve, oknem. Masz już wprawę.

    „A w przypadku rozpracowania, im mniej Stark wiedział, tym lepiej dla niego.” Oh tak, najwyżej torturowaliby go dwa razy dłużej, bo raczej nie uwierzyliby w to, że Stark nic nie wie o robotach znajdujących się w jego własnej wieży.

    Znaczy, że SHIELD zhakowało Jarvisa i umieściło roboty w wieży, tak? Bo chyba inaczej Stark wiedziałby, że je ma w swojej jakże skromnej kilkudziesięciu piętrowej wieży?

    I kiedy Tony i Pepper się hajtneli? To jednak N wróci i dokomentuje resztę, jak nie będzie się już czuć jak przeżuta i wypluta. A potem przeżuta jeszcze raz. I znowu wypluta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och N, biedna! Widzisz, to zła karma chyba. Tak pięknie na dworze (jeszcze do niedawna) a ja kicham i w ogóle nie wychodzę z łóżka bez chusteczek.

      To jest kwestia, do której sama doszłam. Coulson jest najgorszym dyrektorem SHIELD, jakiego organizacja szpiegowska może mieć - tak moim skromnym zdaniem - a co więcej jego rządu będą chyba najmroczniejszym etapem istnienia TARCZY. Fury cały czas Bossem był, nawet jeśli usunął się po Cap2 do konspiry to w AOU wraca znowu z całym statkiem agentów, co mi świetnie wystarczy jako dowód.

      Hahaha, fakt, nic nie jest niemożliwe. ;)

      Nie, nie, tu się machnęłam akurat. Już poprawione, nota bene! Tony i Pepper nadal w najlepsze trwają w grzechu :D
      Nie krępuj się, wpadaj kiedy chcesz!
      Zostawiłam kom u ciebie, wyrobiłam się na szczęście, ze wszystkim ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Tylko, że przecież gdyby nie Coulson i jego projekt Theta to Fury nie miałby lotniskoptera. I Phil nie jest chyba aż taki zły, Gonzales i ferajna ze swoimi głosowaniami mogliby być gorsi, choć fakt, że ta jego mania na temat kosmitów i Sky bywa uciążliwa. O tym, że Fury żyje wiedziała tylko garstka i stąd moje pytanie :)

      Zmyliła mnie tak Virginia Stark i miałam takie lekkie WTF, bo nie przypominałam sobie, byś wspominała coś o tym, że są małżeństwem, ale teraz już wiedzę, że Pepper poprawia Clinta.

      Usuń
  2. Hej. Rozdział spoko, choć czytając go miałam takie "czegoś nie kupuję". Ale ok, chyba już doszłam. Czyli Cap zaprosił agentów, a ci postanowili zabrać z wieży roboty, które wcześniej(niewiadomo jakim cudem) ukryli tuż pod nosem Starka, o czym on się nie skapnął, a za tym wszystkim tak naprawdę stoi żeńska drużyna: Maria i Natasha? TARCZĄ znów rządzi Fury :) Ta wiem, czy Coulson jest taki zły? (Nie mogę się wypowiadać, bo jeszcze nie widziałam do końca 2 sezonu agentów)
    Mimo braku typowej akcji fabuła nie jest nudna, miejscami jest zabawnie :D, ale mam nadzieję, że w nastepnym rozdziale będzie jakaś rozruba :)
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że wkrótce przejedzie ci katar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki że wpadłaś! I dziękuję za komentarz. ;)
      "Czegoś nie kupuję" - też miałam takie wrażenie, kiedy pisałam o tym ukryciu robotów w wieży Tony' ego. Generalnie zastanawiałam się, jak on by na taką wiadomość zareagował, ale reakcja chyba się ostatecznie udała.
      Przypomnij sobie to stare przysłowie: Gdzie diabeł nie może... ;D
      Moim zdaniem Coulson wypadł cienko jako szef, bo chociaż jest świetnym pracownikiem, to jednak charakter nie ten. Poza tym przez całych "Agentów..." gonił za jakąś kosmiczną mapą, zamiast krok po kroku, stopniowo odbudowywać SHIELD. Zresztą serial, choć z początku fajny, to nie bardzo mnie miejscami przekonuje. Nie wiem, chyba się trochę zawiodłam. No właśnie ja też nie jestem na bieżąco. Miałam skończyć oglądać sezon 3 , ale wciągnęła mnie "Gra o tron" xD

      Dziękuję, jeszcze nie za pewnie się czuję w tych bardziej dynamicznych opisach. Postaram się czymś zaskoczyć ;)
      Zaklinam to choróbsko po stokroć!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. N się chwali, że jest rozdział numer dwa :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw jakiś komentarz! Będzie mi miło i nie zapomnę się odwdzięczyć ;)