piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział VI

Hej!
Znowu nie zmieściłam się w ramach czasowych... Jestem chyba najbardziej nieodpowiedzialną kobietą w internecie. Tak mi głupio.
Po tym potworku akcja powinna się potoczyć dużo bardziej spójnie.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

***

Z Clinta w ułamku sekundy zrobił się zdeterminowany, nieulękły szpieg a powaga jego obecnej sytuacji nie pozostawiała wielu możliwości reakcji.
Wysunął się zza ściany, zaskakując stojących tam mężczyzn. Obaj mieli na sobie rozpięte garnitury. Obaj byli od niego wyżsi i wyglądali na gotowych do walki. Kiedy pierwszy go zauważył i sięgnął po broń, Clint płynnym ruchem podniósł własnego Glocka.
Ostry, profesjonalnie drapieżny uśmiech wykrzywił mu pół twarzy.
Wykonał szybki, wyczekujący gest lufą w dół.
- Rzucić broń.
Kiedy widzisz lufę agenta Bartona, uznawanego za jednego z najlepszych (najlepszego!) strzelców skierowaną prosto na siebie i parę jego niebieskich, gorejących gniewem oczu, chce się zejść mu z drogi natychmiast. A w tym przypadku obaj nawet nie wiedzieli, choć na pewno się już domyślali, kto przed nimi stoi.
Bez wahania popatrzyli na siebie, po czym mężczyzna po prawej nagle ruszył z miejsca.
Bartonowi nie udało się uciec mu z drogi, ale kilka kroków nie zapewniło napastnikowi właściwego impetu, więc gdy plecami Clint rąbnął o ścianę, przeszył go mocny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Schował głowę za ramieniem swojego napastnika, gdy zobaczył wycelowaną w siebie broń tego drugiego. Nie mógł użyć własnej broni, bo na nadgarstek napierał z całej siły wróg. Wytrzymał moment, zanim wypuścił pistolet z dłoni. Zdał sobie sprawę, że dyszy z bólu. Kiedy się poruszył, kręgosłup jeszcze dawał mu o sobie znać.
Unieruchomiony, przez chwilę się wahał, ale w końcu dał upust wściekłości. (A niech tam!) Facet był większy od niego, ale dał radę odsunąć go i odepchnąć lekko od siebie. Mężczyzna nie zatoczył się, tylko odrobinę przechylił. To wystarczyło. Barton uniósł broń i przestrzelił mu nogę w kolanie. Pocisk przeszedł jak rozgrzany nóż przez miękkie masło, tak że przez rozdarte spodnie prysnęła krew.
Wrzasnął, zszokowany i wystraszony, opadając gwałtownie na ziemię. Kiedy uderzył pokiereszowanym kolanem w ciemne, drewniane panele, co wywołało jeszcze przytłumiony pisk z głębi gardła, Clint już spokojnie mógł sobie wyobrazić krwawą, zniekształconą miękką papkę w miejscu rzepki.
To musiało wstrząsnąć stojącym wrogiem, bo wlepiał wystraszony wzrok w wijącego się towarzysza z opuszczoną bronią.
- Broń – Clint musiał mu swoim wymagającym tonem przypomnieć o tym, że nadal tu stał. – Już. Albo następnym razem będę celował wyżej.
Nie można było powiedzieć, żeby ta groźba zadziałała właściwie na zagubionego na krawędzi szoku agenta, ale Clint mógł oprócz tego zadbać tylko o to, by mu uwierzył.
Posłał prowokacyjnie śrut w najbliższą ścianę, co ocuciło dotąd obserwującego bez najmniejszego dźwięku wyjącego, rannego mężczyznę.
Uniósł posłusznie ręce.
- Gdzie agentka 22? – Nikt nie raczył mu odpowiedzieć. No cóż, przewidział to. Wycelował wprost w brzuch mężczyzny. – Mów.
Pokręcił głową.
- Agentka? – wycedził bez pośpiechu, wlepiając zestresowane spojrzenie w dwie dłonie złożone na olbrzymim Glocku.
- Zresztą, strata czasu – stwierdził na głos Barton.
- Зто сука, правильно? – wysyczał do towarzysza ten leżący, patrzący na Clinta wyjątkowo przebiegle. Barton spojrzał na niego kamiennym wzrokiem. Rosyjski był złym językiem do obrażania przyjaciół Clinta w jego obecności. Posłał jeszcze jeden szybki strzał w stronę trzewi leżącego agenta.
– Ta-am – wyjąkał mężczyzna i był naprawdę bliski rozpłakania się w środku własnej misji.
Clint nie czekał i wychylił się ostrożnie za drzwi, zanim wyszedł. Za rogiem właśnie znikała mała uzbrojona grupa, którą rozpoznał dzięki pogłosowi równych, żołnierskich kroków. Rozejrzał się, a potem wrócił do pokoju po ekwipunek, który przyszykowała mu Elise.
Próbował się połączyć z Natashą, ale coś musiało przerwać linię, bo nie dawała znaku życia. To bardzo źle. Miał nadzieję, że Steve i Thor dadzą sobie radę bez jej wskazówek. I on też. Co mogło się wydarzyć? Przecież, do diabła, nie mógł jej zamoknąć sprzęt. Więc co? Czyżby Hydra blokowała połączenie? A może już ją mają? Musiał się upewnić. Jeśli Steve się dowie, to każe mu zostać i ratować sytuację. Ostatecznie, jeszcze mogli ruszyć za Hammerem. Trzeba było tylko szybko działać, ale bez niego cała sprawa wisiała na włosku.
A czy to ważne? Nie pomoże ani jemu, ani jej. Nie mógł teraz zrobić nic, żeby przydać się w pościgu. Nie miał też pewności, co zrobić, żeby znaleźć Nat. Wiedział tylko, że coś nie gra i musiał zacząć działać.
Wydostał się z labiryntu korytarzy, nie znalazłszy Elise. Jednakże zdecydował – będąc na siebie wściekłym za takie potraktowanie ich sojuszniczki – że nie powinien kluczyć bez sensu po budynku, szukając jej, lub, co gorsza, jej szczątków. Już w połowie drogi przyśpieszył nieco, słysząc wrzask ludzi i osobliwie brzmiącą muzykę starcia. Zaciskał palec na spuście, a jego nerwy pozostawały w natężeniu. Na skórze pojawiła się też gęsia skórka zwiastująca napływ sowitej dawki adrenaliny.
Bez sensu byłoby wkroczenie wprost w nawalankę, bez wiedzy o sytuacji, która się wywiązała. Kiedy jednak Clint na ułamek sekundy pojawił się w przejściu, pomknął ku niemu okrągły, trójkolorowy kształt. Odbił się od ściany kilka centymetrów od głowy Clinta, ale on i tak się uchylił zaskoczony.
- Barton! – powitał go zniecierpliwiony głos Rogersa. Kapitan właśnie łapał swoją tarczę, lecącą w jego kierunku. Oboje się sobie przyjrzeli, a później Steve wskazał mu podbródkiem coś po jego prawej stronie.
Clint podążył za jego gestem i zobaczył Tony’ ego, który był na granicy agresji, stojąc za ogromnymi, rozpostartymi przed nim plecami Hulka.
Tony podbiegł i odebrał od niego swoją własność, natychmiast ją pożytkując. Pancerz, który w tym przypadku był jeszcze drobniejszymi, niż zazwyczaj kawałkami metalu po otworzeniu walizki całkiem powlekł jego sylwetkę. Mężczyzna nie miał na sobie hełmu, więc poruszył włosami, jakby chciał strzepnąć z nich kurz i od razu zajął się paroma nadzwyczaj upartymi agresorami.
- Wróciłem, agenciątka.
Clint zdążył tylko zauważyć, jak Stark przywitał się z nimi laserem z repulsorów.
- Nie ma za co. – Zasalutował do niego Clint z ważniackim wyrazem twarzy, przyłączając się do Kapitana. Wyciągnął kolejny magazynek, poważniejąc na moment. – Hammer nam śmignął.
- Wiem – stęknął Kapitan, odpierając nadchodzący atak. Mimo iż w pobliżu nie było zbyt wielu agentów, to większość z nich starała się nie zbliżać do drużyny i prowadzili ostrzał. Tymi resztkami już zajmowali się Tony oraz Hulk. Clint nie widział nigdzie Thora.
Sam też oddał parę strzałów, nie chybiając ani razu, chociaż myślami był zupełnie gdzie indziej.
Steve ponownie złapał toczącą się ku niemu po ziemi tarczę i westchnął.
To był jak na razie koniec.
- Straciliśmy łączność z Natashą. Ostatnie, co do mnie powiedziała to sugestia, że powinienem zająć się agentami. Tony powiedział, że to było dokładnie w tym samym momencie, kiedy limuzyna z Hammerem odjechała. Wysłałem za nim Thora, ale jak dotąd się nie odezwał. – Otaksował go spojrzeniem, w którym tliła się determinacja. – Elise?
Clint nawet nie mrugnął.
- Dała mi sprzęt, a potem gdzieś zniknęła. Nie wykluczam, że się gdzieś ukryła, albo zmyła zaraz na początku akcji.
Steve pokręcił głową, ale więcej nic nie powiedział. Odsunął się na kilka kroków i zwrócił się do Starka, który najwyraźniej kończył się popisywać w okolicach wejścia.
- Tony, leć za Thorem, i nie wracaj bez Hammera. – Stark bez słowa uniósł się w powietrze i wyleciał z budynku.
Pozostałych agentów miał przez pewien czas przypilnować Hulk, a Clint i Steve mieli się zająć cywilami. A także niedobitkami - na przykład tymi, których Barton zostawił w pokoju Elise. Nie mógł jednak pomagać Steve’ owi, choć ten wydawał się celowo wysłać wszystkich oprócz niego w pościg. Martwił się o Natashę, która nie odezwała się ani razu, a powinna już dołączyć cała i zdrowa. W większości przypadków tak właśnie się działo, więc nie rozumiał, co mogło się wydarzyć na dachu nieopodal. I znowu zastanawiał się, czy to należało do części planu Hydry? Zablokowała połączenie? A w jaki sposób domyśliła się, jak będą działać Mściciele?
Jakaś myśl zaparła Clintowi dech. Czyżby rzeczywiście byli przygotowani i wcześniej obstawili wszystkie punkty orientacyjne? Wskazywało na to, iż Hammerowi udało się uciec i to w jednym momencie. Był, a chwilę później go nie było. No i Clint nie zauważył agentów, kiedy kręcił się wśród gości. Natasha też ich nie widziała. Przecież by ich ostrzegła!
Tony i Thor nie wracali. Komunikatory milczały. Sytuację całkiem opanowały jeszcze jednostki policji, które przybyły na czas. Natashy nie było.
Bruce przysunął się do Steve’ a i Clinta, poprawiając mankiety za dużej na niego koszuli.
- Kapitanie, nie dziwi cię, jak szybko udało nam się to opanować?
Ton doktora wskazywał na to, że nie uwierzyłby raczej w wersję, że stali się lepsi jako drużyna. Nie zamierzali mydlić sobie nawzajem oczu durnymi tezami.
- Tak. Hydra nie chce wypuścić Hammera. To jasne.
- Myślę, że nie traktują nas za poważnie, albo kurczy im się armia. – Powiódł spojrzeniem po znikających w furgonetkach żołnierzach.
Clint przypomniał sobie dwóch mężczyzn, których spotkał na samym początku. Jeden był przerażony, a drugi niespecjalnie… I jego język. To go jakoś rozdrażniło. Hydra musiała sobie dobierać żołnierzy z obcych armii? Miała najemników? Bo tamci dwaj z pewnością nie oddaliby życia w walce z Hail Hydra na ustach.
- A co, jeśli to nie była Hydra? – wypowiedział myśli na głos.
Kapitan i Bruce spojrzeli na niego.
- Czemu obcy agenci mieliby chronić Hammera?
- Kto powiedział, że go chronili? – Steve aż sapnął, słysząc całkiem logiczną myśl. No tak, oczywiście. Wobec tego stracili siły na darmo. – Kto by się bawił z Avengers w dywersje?
Clint przestąpił z nogi na nogę. Rozpierała go energia. Myśli mąciło mu zniecierpliwienie. Sprawa wyglądała dla niego bardzo prosto i nie zamierzał się w nią bardziej zagłębiać. Ktokolwiek stał za tym atakiem, wodził Clinta za nos i to w najbardziej bezczelny sposób. Porywając jego byłą partnerkę.
Steve chciał przesłuchać paru pozostałych przy życiu jeńców. Dokładnie takich słów użył. Banner obserwował chodzącego w kółko Bartona, a on sam strzelał palcami, zastanawiając się, co powinien zrobić zaraz po powrocie do wieży. Co ze sobą zabrać? Komu miał powiedzieć, gdzie się wybiera? A może nikomu nie mówić.
Clint przełknął gorzką myśl, że jego tak zwani przyjaciele już powinni się domyślić, co zamierzał zrobić. 

10 komentarzy:

  1. Hej. W końcu rozdział, już nie mogłam się doczekać :)
    Świetna akcja. Aż mnie coś zabolało, gdy Clint strzelił tamtemu facetowi w kolano. A potem z tymi pozostałymi napastnikami.
    Co się stało z Natashą? Porwali ją? Oby wyszła z tego cało. No i żeby Clint nie zrobił nic głupiego próbując ją ratować. To może zadecydować o życiu i śmierci ich obojga.
    To w końcu kto zaatakował to przyjęcie? Zgadzam się z Clintem, to nie mogła być Hydra - agent mówiący po Rosyjsku...
    Gdzie Elise? Wystawiła ich, została porwana, a może od początku współpracowała z przeciwnikami Avengers? Ta ostatnia teoria wyjaśniłaby dlaczego napastnicy wiedzieli jak działają bohaterowie.
    No cóż, poczekam na następny rozdział, to może coś się wyjaśni :)
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję za komentarz!
      Dziękuję, martwiłam się, czy nadal nie jest zbyt nudno.
      Następny rozdział już w przygotowaniu i większość tekstu mam, więc tak za tydzień powinien być, jeśli nie prędzej ;)
      Również czekam na twój rozdział - wszak dzisiaj sobota.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Zapraszam Cię na Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger

    Na razie nie mam czasu, zaraz idę w odwiedziny do cioci, a wpadłam tu od razu z bloga Anii Wamp.

    W zadośćuczynieniu mogę... zrobić Ci szablon.
    28989789 - gg
    resovija@gmail.com

    Mój inny szablon znajduje się na Wejdź do świata magii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i za zaproszenie. Aha, w takim razie czekam na kolejne odwiedziny.
      No to się skontaktujemy ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. jakaś kanapka z serem + ciepła herbatka + twój rozdział = prawdziwa jednoosobowa kolacja <3
    Ale wracam do komentarza: KOCHAM CIE ZA NOWY ROZDZIAŁ <3
    pytanie za tysiąc pięćset punktów: gdzie moja Tasha i Elise? Coś mi śmierdzi i chyba nie Hydrą xD W następnym rozdziale chciałabym dowiedzieć gdzie moja Tasha <3 Clint i tak ją znajdzie
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać z ustęsknieniem na kolejny wspaniały rozdział w którym dowiemy się troszeczkę co i jak <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smacznego! :D
      No cóż, dziękuję za tyle miłych słów, a także za cały komentarz, jest mi niezmiernie przyjemnie.
      Będziesz chyba musiała trochę poczekać, ale masz rację, znajdzie ją. A może to ona znajdzie jego? ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Przeczytałam i mam kilka spostrzeżeń :
    Pierwsze jest takie, że w po przeczytaniu sześciu rozdziałów, moje nastawienie do Nataszy nie zmieniło się :D

    Drugie... czasami
    Wiem, że to dziwne, ale po Zimowym Żołnierzu nie mogłam na nią patrzeć. Ma Clinta, ma. Więc czemu się przystawiała do Kapcia, to nie wiem :D

    Drugie...drugiego, ani innych wsumie to nie mam :) Przyjemnie mi się czytało, więc nie narzekam :)

    Pozdrawiam,
    Ress

    PS. Co na tym szablonie ma być, jaka kolorystyka? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz ci napiszę na priv, bo nie będę tutaj wylewać swoich zachcianek :D
      Nie bardzo wiem, jak to odebrać, ale chyba się cieszę, bo efekt, jak widzę, choć nie powala na kolana, to jest znośny, a o to mi chodzi przecież.
      A tam! Natasha się nie przystawiała do Capa, ona robiła co konieczne, a że wyszło jak wyszło, to nie jej wina. Pewnie w innych okolicznościach rzeczywiście wyglądałoby to jak podwaliny przyjaźni z prawdziwego zdarzenia, ale mnie nadal się wydaje, że oni przyjaciółmi mieli być od samego począteczku ;)
      To znaczy co masz na myśli, że twoje nastawienie do niej się nie zmieniło?
      Nadal nie możesz na nią patrzeć? To by było dla mnie ciekawe doświadczenie ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Niech żyją nowe laptopy, do których blogerki się jeszcze nie przyzwyczaiły :D Pomieszanie z poplątaniem :D

    Przeczytałam i mam kilka spostrzeżeń :
    Pierwsze jest takie, że w po przeczytaniu sześciu rozdziałów, moje nastawienie do Nataszy nie zmieniło się :D
    Wiem, że to dziwne, ale po Zimowym Żołnierzu nie mogłam na nią patrzeć. Ma Clinta, ma. Więc czemu się przystawiała do Kapcia, to nie wiem :D

    Drugie...drugiego, ani innych w sumie to nie mam :) Przyjemnie mi się czytało, więc nie narzekam :)

    Tak to miało lecieć xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger
    Zapraszam na kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam,
    Ress

    OdpowiedzUsuń

Zostaw jakiś komentarz! Będzie mi miło i nie zapomnę się odwdzięczyć ;)