Hej!
Znowu nie zmieściłam się w ramach czasowych... Jestem chyba najbardziej nieodpowiedzialną kobietą w internecie. Tak mi głupio.
Po tym potworku akcja powinna się potoczyć dużo bardziej spójnie.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
***
Z Clinta w ułamku sekundy zrobił
się zdeterminowany, nieulękły szpieg a powaga jego obecnej sytuacji nie
pozostawiała wielu możliwości reakcji.
Wysunął się zza ściany,
zaskakując stojących tam mężczyzn. Obaj mieli na sobie rozpięte garnitury. Obaj
byli od niego wyżsi i wyglądali na gotowych do walki. Kiedy pierwszy go
zauważył i sięgnął po broń, Clint płynnym ruchem podniósł własnego Glocka.
Ostry, profesjonalnie drapieżny
uśmiech wykrzywił mu pół twarzy.
Wykonał szybki, wyczekujący gest
lufą w dół.
- Rzucić broń.
Kiedy widzisz lufę agenta
Bartona, uznawanego za jednego z najlepszych (najlepszego!) strzelców skierowaną prosto na siebie i parę jego
niebieskich, gorejących gniewem oczu, chce się zejść mu z drogi natychmiast. A w
tym przypadku obaj nawet nie wiedzieli, choć na pewno się już domyślali, kto
przed nimi stoi.
Bez wahania popatrzyli na
siebie, po czym mężczyzna po prawej nagle ruszył z miejsca.
Bartonowi nie udało się uciec mu
z drogi, ale kilka kroków nie zapewniło napastnikowi właściwego impetu, więc
gdy plecami Clint rąbnął o ścianę, przeszył go mocny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
Schował głowę za ramieniem swojego napastnika, gdy zobaczył wycelowaną w siebie
broń tego drugiego. Nie
mógł użyć własnej broni, bo na nadgarstek napierał z całej siły wróg. Wytrzymał
moment, zanim wypuścił pistolet z dłoni. Zdał sobie sprawę, że dyszy z bólu.
Kiedy się poruszył, kręgosłup jeszcze dawał mu o sobie znać.
Unieruchomiony, przez chwilę się wahał, ale w końcu dał upust wściekłości. (A niech tam!) Facet
był większy od niego, ale dał radę odsunąć go i odepchnąć lekko od siebie.
Mężczyzna nie zatoczył się, tylko odrobinę przechylił. To wystarczyło. Barton
uniósł broń i przestrzelił mu nogę w kolanie. Pocisk przeszedł jak rozgrzany
nóż przez miękkie masło, tak że przez rozdarte spodnie prysnęła krew.
Wrzasnął, zszokowany i wystraszony,
opadając gwałtownie na ziemię. Kiedy uderzył pokiereszowanym kolanem w ciemne,
drewniane panele, co wywołało jeszcze przytłumiony pisk z głębi gardła, Clint
już spokojnie mógł sobie wyobrazić krwawą, zniekształconą miękką papkę w
miejscu rzepki.
To musiało wstrząsnąć stojącym
wrogiem, bo wlepiał wystraszony wzrok w wijącego się towarzysza z opuszczoną
bronią.
-
Broń – Clint musiał mu swoim wymagającym tonem przypomnieć o tym, że nadal tu
stał. – Już. Albo następnym razem będę celował wyżej.
Nie można było powiedzieć, żeby
ta groźba zadziałała właściwie na zagubionego na krawędzi szoku agenta, ale
Clint mógł oprócz tego zadbać tylko o to, by mu uwierzył.
Posłał
prowokacyjnie śrut w najbliższą ścianę, co ocuciło dotąd obserwującego bez
najmniejszego dźwięku wyjącego, rannego mężczyznę.
Uniósł posłusznie ręce.
- Gdzie agentka 22? – Nikt nie
raczył mu odpowiedzieć. No cóż, przewidział to. Wycelował wprost w brzuch
mężczyzny. – Mów.
Pokręcił głową.
- Agentka? – wycedził bez
pośpiechu, wlepiając zestresowane spojrzenie w dwie dłonie złożone na olbrzymim
Glocku.
- Zresztą, strata czasu –
stwierdził na głos Barton.
- Зто сука, правильно? – wysyczał do towarzysza ten leżący,
patrzący na Clinta wyjątkowo przebiegle. Barton spojrzał na niego kamiennym
wzrokiem. Rosyjski był złym językiem do obrażania przyjaciół Clinta w jego
obecności. Posłał jeszcze jeden szybki strzał w stronę trzewi leżącego agenta.
–
Ta-am – wyjąkał mężczyzna i był naprawdę bliski rozpłakania się w środku
własnej misji.
Clint
nie czekał i wychylił się ostrożnie za drzwi, zanim wyszedł. Za rogiem
właśnie znikała mała uzbrojona grupa, którą rozpoznał dzięki pogłosowi równych,
żołnierskich kroków. Rozejrzał się, a potem wrócił do pokoju po ekwipunek,
który przyszykowała mu Elise.
Próbował
się połączyć z Natashą, ale coś musiało przerwać linię, bo nie dawała znaku
życia. To bardzo źle. Miał nadzieję, że Steve i Thor dadzą sobie radę bez jej
wskazówek. I on też. Co mogło się wydarzyć? Przecież, do diabła, nie mógł jej
zamoknąć sprzęt. Więc co? Czyżby Hydra blokowała połączenie? A może już ją
mają? Musiał się upewnić. Jeśli Steve się dowie, to każe mu zostać i ratować
sytuację. Ostatecznie, jeszcze mogli ruszyć za Hammerem. Trzeba było tylko szybko
działać, ale bez niego cała sprawa wisiała na włosku.
A
czy to ważne? Nie pomoże ani jemu, ani jej. Nie mógł teraz zrobić nic, żeby przydać
się w pościgu. Nie miał też pewności, co zrobić, żeby znaleźć Nat. Wiedział
tylko, że coś nie gra i musiał zacząć działać.
Wydostał
się z labiryntu korytarzy, nie znalazłszy Elise. Jednakże zdecydował – będąc na
siebie wściekłym za takie potraktowanie ich sojuszniczki – że nie powinien
kluczyć bez sensu po budynku, szukając jej, lub, co gorsza, jej szczątków. Już
w połowie drogi przyśpieszył nieco, słysząc wrzask ludzi i osobliwie brzmiącą
muzykę starcia. Zaciskał palec na spuście, a jego nerwy pozostawały w natężeniu.
Na skórze pojawiła się też gęsia skórka zwiastująca napływ sowitej dawki
adrenaliny.
Bez
sensu byłoby wkroczenie wprost w nawalankę, bez wiedzy o sytuacji, która się
wywiązała. Kiedy jednak Clint na ułamek sekundy pojawił się w przejściu,
pomknął ku niemu okrągły, trójkolorowy kształt. Odbił się od ściany kilka centymetrów
od głowy Clinta, ale on i tak się uchylił zaskoczony.
-
Barton! – powitał go zniecierpliwiony głos Rogersa. Kapitan właśnie łapał swoją
tarczę, lecącą w jego kierunku. Oboje się sobie przyjrzeli, a później Steve
wskazał mu podbródkiem coś po jego prawej stronie.
Clint
podążył za jego gestem i zobaczył Tony’ ego, który był na granicy agresji, stojąc
za ogromnymi, rozpostartymi przed nim plecami Hulka.
Tony
podbiegł i odebrał od niego swoją własność, natychmiast ją pożytkując. Pancerz,
który w tym przypadku był jeszcze drobniejszymi, niż zazwyczaj kawałkami metalu
po otworzeniu walizki całkiem powlekł jego sylwetkę. Mężczyzna nie miał na
sobie hełmu, więc poruszył włosami, jakby chciał strzepnąć z nich kurz i od
razu zajął się paroma nadzwyczaj upartymi agresorami.
-
Wróciłem, agenciątka.
Clint
zdążył tylko zauważyć, jak Stark przywitał
się z nimi laserem z repulsorów.
-
Nie ma za co. – Zasalutował do niego Clint z ważniackim wyrazem twarzy,
przyłączając się do Kapitana. Wyciągnął kolejny magazynek, poważniejąc na moment.
– Hammer nam śmignął.
-
Wiem – stęknął Kapitan, odpierając nadchodzący atak. Mimo iż w pobliżu nie było
zbyt wielu agentów, to większość z nich starała się nie zbliżać do drużyny i
prowadzili ostrzał. Tymi resztkami już zajmowali się Tony oraz Hulk. Clint nie
widział nigdzie Thora.
Sam
też oddał parę strzałów, nie chybiając ani razu, chociaż myślami był zupełnie
gdzie indziej.
Steve
ponownie złapał toczącą się ku niemu po ziemi tarczę i westchnął.
To
był jak na razie koniec.
-
Straciliśmy łączność z Natashą. Ostatnie, co do mnie powiedziała to sugestia,
że powinienem zająć się agentami. Tony powiedział, że to było dokładnie w tym
samym momencie, kiedy limuzyna z Hammerem odjechała. Wysłałem za nim Thora, ale
jak dotąd się nie odezwał. – Otaksował go spojrzeniem, w którym tliła się
determinacja. – Elise?
Clint
nawet nie mrugnął.
-
Dała mi sprzęt, a potem gdzieś zniknęła. Nie wykluczam, że się gdzieś ukryła,
albo zmyła zaraz na początku akcji.
Steve
pokręcił głową, ale więcej nic nie powiedział. Odsunął się na kilka kroków i
zwrócił się do Starka, który najwyraźniej kończył się popisywać w okolicach wejścia.
-
Tony, leć za Thorem, i nie wracaj bez Hammera. – Stark bez słowa uniósł się w
powietrze i wyleciał z budynku.
Pozostałych
agentów miał przez pewien czas przypilnować Hulk, a Clint i Steve mieli się
zająć cywilami. A także niedobitkami - na przykład tymi, których Barton zostawił w pokoju Elise. Nie mógł
jednak pomagać Steve’ owi, choć ten wydawał się celowo wysłać wszystkich oprócz
niego w pościg. Martwił się o Natashę, która nie odezwała się ani razu, a
powinna już dołączyć cała i zdrowa. W większości przypadków tak właśnie się
działo, więc nie rozumiał, co mogło się wydarzyć na dachu nieopodal. I znowu
zastanawiał się, czy to należało do części planu Hydry? Zablokowała połączenie?
A w jaki sposób domyśliła się, jak będą działać Mściciele?
Jakaś
myśl zaparła Clintowi dech. Czyżby rzeczywiście byli przygotowani i wcześniej
obstawili wszystkie punkty orientacyjne? Wskazywało na to, iż Hammerowi udało
się uciec i to w jednym momencie. Był, a chwilę później go nie było. No i Clint
nie zauważył agentów, kiedy kręcił się wśród gości. Natasha też ich nie
widziała. Przecież by ich ostrzegła!
Tony
i Thor nie wracali. Komunikatory milczały. Sytuację całkiem opanowały jeszcze
jednostki policji, które przybyły na czas. Natashy nie było.
Bruce
przysunął się do Steve’ a i Clinta, poprawiając mankiety za dużej na niego
koszuli.
-
Kapitanie, nie dziwi cię, jak szybko udało nam się to opanować?
Ton
doktora wskazywał na to, że nie uwierzyłby raczej w wersję, że stali się lepsi
jako drużyna. Nie zamierzali mydlić sobie nawzajem oczu durnymi tezami.
-
Tak. Hydra nie chce wypuścić Hammera. To jasne.
-
Myślę, że nie traktują nas za poważnie, albo kurczy im się armia. – Powiódł spojrzeniem
po znikających w furgonetkach żołnierzach.
Clint
przypomniał sobie dwóch mężczyzn, których spotkał na samym początku. Jeden był
przerażony, a drugi niespecjalnie… I jego język. To go jakoś rozdrażniło. Hydra
musiała sobie dobierać żołnierzy z obcych armii? Miała najemników? Bo tamci
dwaj z pewnością nie oddaliby życia w walce z Hail Hydra na ustach.
-
A co, jeśli to nie była Hydra? – wypowiedział myśli na głos.
Kapitan
i Bruce spojrzeli na niego.
-
Czemu obcy agenci mieliby chronić Hammera?
-
Kto powiedział, że go chronili? – Steve aż sapnął, słysząc całkiem logiczną
myśl. No tak, oczywiście. Wobec tego stracili siły na darmo. – Kto by się bawił
z Avengers w dywersje?
Clint
przestąpił z nogi na nogę. Rozpierała go energia. Myśli mąciło mu
zniecierpliwienie. Sprawa wyglądała dla niego bardzo prosto i nie zamierzał się
w nią bardziej zagłębiać. Ktokolwiek stał za tym atakiem, wodził Clinta za nos
i to w najbardziej bezczelny sposób. Porywając jego byłą partnerkę.
Steve
chciał przesłuchać paru pozostałych przy życiu jeńców. Dokładnie takich słów
użył. Banner obserwował chodzącego w kółko Bartona, a on sam strzelał palcami,
zastanawiając się, co powinien zrobić zaraz po powrocie do wieży. Co ze sobą
zabrać? Komu miał powiedzieć, gdzie się wybiera? A może nikomu nie mówić.
Clint
przełknął gorzką myśl, że jego tak zwani przyjaciele już powinni się domyślić,
co zamierzał zrobić.
Hej. W końcu rozdział, już nie mogłam się doczekać :)
OdpowiedzUsuńŚwietna akcja. Aż mnie coś zabolało, gdy Clint strzelił tamtemu facetowi w kolano. A potem z tymi pozostałymi napastnikami.
Co się stało z Natashą? Porwali ją? Oby wyszła z tego cało. No i żeby Clint nie zrobił nic głupiego próbując ją ratować. To może zadecydować o życiu i śmierci ich obojga.
To w końcu kto zaatakował to przyjęcie? Zgadzam się z Clintem, to nie mogła być Hydra - agent mówiący po Rosyjsku...
Gdzie Elise? Wystawiła ich, została porwana, a może od początku współpracowała z przeciwnikami Avengers? Ta ostatnia teoria wyjaśniłaby dlaczego napastnicy wiedzieli jak działają bohaterowie.
No cóż, poczekam na następny rozdział, to może coś się wyjaśni :)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością
Hej, dziękuję za komentarz!
UsuńDziękuję, martwiłam się, czy nadal nie jest zbyt nudno.
Następny rozdział już w przygotowaniu i większość tekstu mam, więc tak za tydzień powinien być, jeśli nie prędzej ;)
Również czekam na twój rozdział - wszak dzisiaj sobota.
Pozdrawiam.
Zapraszam Cię na Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam czasu, zaraz idę w odwiedziny do cioci, a wpadłam tu od razu z bloga Anii Wamp.
W zadośćuczynieniu mogę... zrobić Ci szablon.
28989789 - gg
resovija@gmail.com
Mój inny szablon znajduje się na Wejdź do świata magii...
Dziękuję za komentarz i za zaproszenie. Aha, w takim razie czekam na kolejne odwiedziny.
UsuńNo to się skontaktujemy ;)
Pozdrawiam.
jakaś kanapka z serem + ciepła herbatka + twój rozdział = prawdziwa jednoosobowa kolacja <3
OdpowiedzUsuńAle wracam do komentarza: KOCHAM CIE ZA NOWY ROZDZIAŁ <3
pytanie za tysiąc pięćset punktów: gdzie moja Tasha i Elise? Coś mi śmierdzi i chyba nie Hydrą xD W następnym rozdziale chciałabym dowiedzieć gdzie moja Tasha <3 Clint i tak ją znajdzie
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać z ustęsknieniem na kolejny wspaniały rozdział w którym dowiemy się troszeczkę co i jak <3
Smacznego! :D
UsuńNo cóż, dziękuję za tyle miłych słów, a także za cały komentarz, jest mi niezmiernie przyjemnie.
Będziesz chyba musiała trochę poczekać, ale masz rację, znajdzie ją. A może to ona znajdzie jego? ;)
Pozdrawiam!
Przeczytałam i mam kilka spostrzeżeń :
OdpowiedzUsuńPierwsze jest takie, że w po przeczytaniu sześciu rozdziałów, moje nastawienie do Nataszy nie zmieniło się :D
Drugie... czasami
Wiem, że to dziwne, ale po Zimowym Żołnierzu nie mogłam na nią patrzeć. Ma Clinta, ma. Więc czemu się przystawiała do Kapcia, to nie wiem :D
Drugie...drugiego, ani innych wsumie to nie mam :) Przyjemnie mi się czytało, więc nie narzekam :)
Pozdrawiam,
Ress
PS. Co na tym szablonie ma być, jaka kolorystyka? ;)
Zaraz ci napiszę na priv, bo nie będę tutaj wylewać swoich zachcianek :D
UsuńNie bardzo wiem, jak to odebrać, ale chyba się cieszę, bo efekt, jak widzę, choć nie powala na kolana, to jest znośny, a o to mi chodzi przecież.
A tam! Natasha się nie przystawiała do Capa, ona robiła co konieczne, a że wyszło jak wyszło, to nie jej wina. Pewnie w innych okolicznościach rzeczywiście wyglądałoby to jak podwaliny przyjaźni z prawdziwego zdarzenia, ale mnie nadal się wydaje, że oni przyjaciółmi mieli być od samego począteczku ;)
To znaczy co masz na myśli, że twoje nastawienie do niej się nie zmieniło?
Nadal nie możesz na nią patrzeć? To by było dla mnie ciekawe doświadczenie ;)
Pozdrawiam.
Niech żyją nowe laptopy, do których blogerki się jeszcze nie przyzwyczaiły :D Pomieszanie z poplątaniem :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i mam kilka spostrzeżeń :
Pierwsze jest takie, że w po przeczytaniu sześciu rozdziałów, moje nastawienie do Nataszy nie zmieniło się :D
Wiem, że to dziwne, ale po Zimowym Żołnierzu nie mogłam na nią patrzeć. Ma Clinta, ma. Więc czemu się przystawiała do Kapcia, to nie wiem :D
Drugie...drugiego, ani innych w sumie to nie mam :) Przyjemnie mi się czytało, więc nie narzekam :)
Tak to miało lecieć xD
Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
Ress